Złodziejka książek
Tytuł oryginalny: The Book Thief
Autor: Markus Zusak
Tłumaczenie: Hanna Baltyn
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Wydanie polskie: 2014
Liczba stron: 496
"Definicja której nie ma w słowniku:
Nie odchodzić - akt wiary i miłości. Prawidłowo rozszyfrowany przez dzieci."
Liesel Meminger pierwszą książkę kradnie podczas pogrzebu swojego brata. Choć nie potrafi jej przeczytać, to jedyna pamiątka po nim. Dziewczynka trafia do przybranej rodziny, gdzie poznaje znaczenie liter, słów oraz zdań. Liesel zaprzyjaźnia się z Rudym, kolejno z żydem, którego ukrywała jej rodzina w piwnicy. A to wszystko dzieje się w czasie wojny.
"Co jest gorsze od chłopaka, który cię nienawidzi? Zakochany chłopak."
Nie wiem co skusiło mnie do napisania recenzji tejże książki. Może to, iż nie każdy z nas zna tę książkę, która jest warta przeczytania, w stu procentach! Czytałam ją ponad rok temu, ale byłam niezmiernie zachwycona tym dziełem. I wiecie co wam powiem. Tę książkę pożyczyłam od mojej nauczycielki od polskiego. Nie wiem jak odważyłam się to zrobić. Jak to sobie przypomnę to, tak się śmieję w duchu, że aż płaczę :D
"Ludzie zwykle odkładają najważniejsze słowa na później, a ich bliscy odnajdują je w pośmiertnych listach."
Książka o książkach ze wspaniałym tłem. Wojna, śmierć, ukrywanie żydów. To wszystko możemy znaleźć, w tej książce pod skorupą smutku rozpaczy, dziecięcych zabaw oraz pierwszych zauroczeń.
Bardzo mi się podobało, że narratorem książki jest śmierć. Wraz z rozpoczęciem lektury nie miałam pojęcia kto nim jest, ale gdy już ją kończyłam wszystko zrozumiałam. Jak zwykle najważniejszy fakt wydostaje się na zewnątrz na samym końcu. Książka dzięki temu ciągle trzyma nas w niepewności, w maksymalnym napięciu, w najgłębszej niewiedzy. Kocham to w tej książce. Jeszcze piękną rzeczą w tejże książce były rysunki, które pojawiały się co jakiś czas wplecione, w tekst tego tomu.
Bardzo mi się podobało, że narratorem książki jest śmierć. Wraz z rozpoczęciem lektury nie miałam pojęcia kto nim jest, ale gdy już ją kończyłam wszystko zrozumiałam. Jak zwykle najważniejszy fakt wydostaje się na zewnątrz na samym końcu. Książka dzięki temu ciągle trzyma nas w niepewności, w maksymalnym napięciu, w najgłębszej niewiedzy. Kocham to w tej książce. Jeszcze piękną rzeczą w tejże książce były rysunki, które pojawiały się co jakiś czas wplecione, w tekst tego tomu.
"Co jest gorsze od chłopaka, który cię nienawidzi? Zakochany chłopak."
Autor posłużył się niesamowitym językiem pisząc tę książkę. Byłam zachwycona w jaki sposób Markus ukazał śmierć oraz wszystko co jest z nią związane. Chyba jeszcze żaden autor nie pokazał tego właśnie w tan sposób. Śmierć, która nie jest smutnym zdarzeniem, tylko złem nieuniknionym. Ale czy na pewno złem, a może czymś dobrym? Lub dla jednych jest ocaleniem od złych czasów, smutku i cierpienia, które otacza każdego z mieszkańców miasta.
To nie jest tylko książka o wojnie, jest także o śmierci książkach, miłości oraz bezgranicznej przyjaźni, która może przetrwać wszystko!
Ta książka jest piękną, wzruszającą historią, która poruszy każdego do głębi jego duszy. Ciągle jestem zauroczona tą powieścią i widzę co tak naprawdę może zdziałać słowo, każda myśl i bezgraniczna przyjaźń.
Jestem zakochana w tej książce !
"Zabił się, bo kochał życie."
Moja ocena: 8/10
Adaptację filmową „Złodziejki książek” zajęła się wytwórnia Twentieth Century Fox. W filmie wyreżyserowanym przez zdobywcę nagrody Emmy, Briana Percivala („Downton Abbey”), zagrali m.in.: Geoffrey Rush, Emily Watson, Ben Schnetzer oraz Sophie Nelisse jako Liesel Meminger, tytułowa złodziejka książek.
Myślę, że część z was oglądała film "Złodziejka książek". Byłam zachwycona tym jak świat Liesel został przeniesiony na duży ekran. Musze powiedzieć, że idealnie dobrano aktorów grających główne role.
Moją największa sympatię zyskał książkowy jaki i filmowy Max Vandenburg. Jejuu jestem w nim zakochana! Jego sposób postrzegania świata, z jednej strony był przepiękny, a z drugiej dołujący. Ben grając Maxa spisał się idealnie! Nie wiem czy wiecie, ale ten aktor, właśnie do roli Żyda schudł około 20 kilogramów.
Moją największa sympatię zyskał książkowy jaki i filmowy Max Vandenburg. Jejuu jestem w nim zakochana! Jego sposób postrzegania świata, z jednej strony był przepiękny, a z drugiej dołujący. Ben grając Maxa spisał się idealnie! Nie wiem czy wiecie, ale ten aktor, właśnie do roli Żyda schudł około 20 kilogramów.
Przepraszam, że tak mało uwagi poświęciłam Rudy'emu. Małemu sportowcowi, który był zakochany w głównej bohaterce. Przepiękna miłość, ale szkoda, że właśnie tak się ona zakończyła.
Przepraszam za tak denną recenzję,
ostatnio mam brak weny...