Papierowe miasta
Tytuł oryginalny: Paper Towns
Autor: John Green
Tłumaczenie: Renata Biniek
Wydawnictwo: Bukowy Las
Wydanie polskie: 2013
Liczba stron: 400
"Możesz się przekonać, jakie to wszystko jest sztuczne. Nie jest nawet na tyle trwałe, by je nazwać miastem z plastiku. To papierowe miasto. Mówię ci, tylko popatrz Q: popatrz na te wszystkie ślepe zaułki, ulice, które zawracają same na siebie, wszystkie te domy wybudowane po to, by się rozpaść. Na wszystkich tych papierowych ludzi mieszkających w swych papierowych domkach i wypalających swoją przyszłość, byle tylko siedzieć w cieple."
Quentin Jacobsen to nastolatek, który zna Margo Roth Spiegelman od dzieciństwa. Q, nieśmiały, strachliwy, obawiający się swoich czynów i Margo, zupełne, jego przeciwieństwo. Margo pragnęła korzystać z życia oraz czerpać z niego szczęście, wyciskać je jak cytrynę i chwytać, każdą chwilę w swoje dłonie i jej nie wypuszczać.
Tylko jednego pragnęła w życiu... Ale czego ??? Te pytanie wyjaśni się po przeczytaniu tej książki.
"Ludzie mówią, że przyjaciele nie niszczą się nawzajem."
Muszę przyznać, że przez jakiś czas nie byłam chętna do przeczytania tej książki, ale gdy jednak zdecydowałam się na zapoznanie się z tą historii, nie mogłam się od niej oderwać, aż do ostatniej strony. Powieść poruszyła mnie dogłębnie i zawładnęła mnie, całą sobą. John Green tym razem popisał się. Osobiście uważam (od dziś), że ta książka jest najlepszą powieścią z twórczości tego pana. Zakochałam się w niej!
"Wieczność to kompozycja z chwili obecnych."
Nie wiem dlaczego John Green nie próbuje czegoś nowego, tylko pisze powieści o miłości, śmierci, wyborach i młodzieńczych wybrykach. Chociaż robi to bardzo dobrze, to zaczyna mnie to irytować. Tematyka (prawie) pod jeden kopyt. Przeczytasz jedną książkę, i jesteś po części poinformowany o faktach z innej jego książki. Chyba tylko to mam do zarzucenia Greenowi.
Jestem zdumiona lekkością pióra Greena w tej książce. Fabuła bardzo mi się podoba. Nie potrafię wyrazić jak bardzo zachwycona jestem tą książką. "Papierowe miasta" są zdecydowanie lepsze od "Gwiazd naszych wina"( jedna z pierwszych nieudolnych recenzji) oraz są na podobnym poziomie co "Szukając Alaski". Choć może trochę, tak minimalnie na wyższym schodku.
Autor w tej książce porusza wiele problemów. Odrzuceniem dziecka przez rodziców, chęć odzyskania ich uwagi oraz problemy nastolatków w amerykańskich szkołach. Ich jakże błahe problemy dotyczą nas przez całą lekturę. Mimo to, iż występują one w powieści, gubią się gdzieś pomiędzy losami nastoletniej pary.
Ważność takich problemów jak śmierć, dziś nas nie dotyczy. Dziś zastanawiamy się nad sensem życia, nietrwałością naszych uczuć, nietrwałością naszych serc, nietrwałością wszystkich i wszystkiego co nas otacza. Nie oczekujemy aż nadejdzie śmierć, gonimy życie, cieszymy się tym, że żyjemy, mimo kilku złych momentów ciągle gnamy do przodu, nie oglądając się za siebie. Żyjemy chwilą, nie martwiąc się o przyszłość, bo to wszystko jest nieważne. Te wszystkie przeżyte chwile pozostają w nas na zawsze, nie warto ich marnować.
Margo i Q to postacie, które zostały wykreowane w bardzo wyrazisty oraz realistyczny sposób. Z łatwością potrafiłam utożsamić się z bohaterami. Uważam, że wszystkie postacie są przecudowni, każdy z nich ma swój urok osobisty. Margo i Quentin to nastolatkowie, którzy jako małe dzieci, wspólnie przeżyli ogromną tragedię. Dziś, licealiści nie znający się, lecz wciąż będący w swoich myślach. Ben i Radar najlepsi przyjaciele Q. Ben to chłopak nazywający dziewczyny "królisie", Radar to ambitny nastolatek prowadzący Omniklopedię (tak bardzo skojarzenia z ciocią Wiktorią) Jak ich tu nie pokochać ???
Stworzone postacie postępują mądrze, mają swój rozum, nawet ja w niektórych sytuacjach postąpiłabym tak samo jak oni. Czytając ich historie czułam się tak, jakbym to ja, wraz z nimi wszystko przeżywała. To było niesamowite! Najgorzej czułam się czytając książkę w szkole, prawie popłakałam się, miałam łzy w oczach, gdy czytałam fragment jak Quentin, myślał, że Margo nie żyje. Dobrze, że nikt tego nie zauważył, emocje mną targały. Nie mogłam wytrzymać tej niepewności...
Podsumowując, jest to wspaniałą książka (powtarzam to już chyba czwarty raz, ale po prostu tak uważam). Powieść została napisana wspaniałym językiem, nie wybitnym, ale bardzo mi się podobał. Każdemu z nas, z ogromną łatwością przyjdzie zapoznać się z tą lekturą. Z przyjemnością zagłębiałam się w tę powieść, mimo wcześniejszych obaw i niechęci. Teraz mogę umierać... nie no bez przesady... :)
Kto może przeczytać tę książkę?? Zapewne każdy! Młodszy, czy starszy. Chłopak, czy dziewczyna. Niezależnie od płci i poglądów na świat, uważam iż każdemu spodoba się ta powieść.
Jestem zdumiona lekkością pióra Greena w tej książce. Fabuła bardzo mi się podoba. Nie potrafię wyrazić jak bardzo zachwycona jestem tą książką. "Papierowe miasta" są zdecydowanie lepsze od "Gwiazd naszych wina"( jedna z pierwszych nieudolnych recenzji) oraz są na podobnym poziomie co "Szukając Alaski". Choć może trochę, tak minimalnie na wyższym schodku.
"Zawsze wydawało mi się absurdalne, że ludzie chcą się z kimś zadawać tylko dlatego, iż ten ktoś jest ładny. To jakby wybierać płatki śniadaniowe ze względu na kolor, a nie na smak."
Autor w tej książce porusza wiele problemów. Odrzuceniem dziecka przez rodziców, chęć odzyskania ich uwagi oraz problemy nastolatków w amerykańskich szkołach. Ich jakże błahe problemy dotyczą nas przez całą lekturę. Mimo to, iż występują one w powieści, gubią się gdzieś pomiędzy losami nastoletniej pary.
Ważność takich problemów jak śmierć, dziś nas nie dotyczy. Dziś zastanawiamy się nad sensem życia, nietrwałością naszych uczuć, nietrwałością naszych serc, nietrwałością wszystkich i wszystkiego co nas otacza. Nie oczekujemy aż nadejdzie śmierć, gonimy życie, cieszymy się tym, że żyjemy, mimo kilku złych momentów ciągle gnamy do przodu, nie oglądając się za siebie. Żyjemy chwilą, nie martwiąc się o przyszłość, bo to wszystko jest nieważne. Te wszystkie przeżyte chwile pozostają w nas na zawsze, nie warto ich marnować.
"Miasto było z papieru, ale nie wspomnienia."
Margo i Q to postacie, które zostały wykreowane w bardzo wyrazisty oraz realistyczny sposób. Z łatwością potrafiłam utożsamić się z bohaterami. Uważam, że wszystkie postacie są przecudowni, każdy z nich ma swój urok osobisty. Margo i Quentin to nastolatkowie, którzy jako małe dzieci, wspólnie przeżyli ogromną tragedię. Dziś, licealiści nie znający się, lecz wciąż będący w swoich myślach. Ben i Radar najlepsi przyjaciele Q. Ben to chłopak nazywający dziewczyny "królisie", Radar to ambitny nastolatek prowadzący Omniklopedię (tak bardzo skojarzenia z ciocią Wiktorią) Jak ich tu nie pokochać ???
Stworzone postacie postępują mądrze, mają swój rozum, nawet ja w niektórych sytuacjach postąpiłabym tak samo jak oni. Czytając ich historie czułam się tak, jakbym to ja, wraz z nimi wszystko przeżywała. To było niesamowite! Najgorzej czułam się czytając książkę w szkole, prawie popłakałam się, miałam łzy w oczach, gdy czytałam fragment jak Quentin, myślał, że Margo nie żyje. Dobrze, że nikt tego nie zauważył, emocje mną targały. Nie mogłam wytrzymać tej niepewności...
"Wiesz, widok ich [matrioszek] wszystkich razem naprawdę skłania człowieka do refleksji nad formami, w jakich wyobrażamy sobie nasze mity."
Podsumowując, jest to wspaniałą książka (powtarzam to już chyba czwarty raz, ale po prostu tak uważam). Powieść została napisana wspaniałym językiem, nie wybitnym, ale bardzo mi się podobał. Każdemu z nas, z ogromną łatwością przyjdzie zapoznać się z tą lekturą. Z przyjemnością zagłębiałam się w tę powieść, mimo wcześniejszych obaw i niechęci. Teraz mogę umierać... nie no bez przesady... :)
Kto może przeczytać tę książkę?? Zapewne każdy! Młodszy, czy starszy. Chłopak, czy dziewczyna. Niezależnie od płci i poglądów na świat, uważam iż każdemu spodoba się ta powieść.
"Papierowe miasta" są bezkonkurencyjne!
PÓJDZIESZ DO PAPIEROWYCH MIAST
I NIGDY JUŻ NIE POWRÓCISZ
"Papierowe miasta"- czyli kolejna książka Greena, która doczekała się swojej ekranizacji. W główne role wcielili się: Nat Wolff oraz Cara Delevingne.
Premiera filmu, w Polsce odbędzie się 31 lipca 2015 roku.
Nie mogę się doczekać, ale już po zwiastunie widzę, że inaczej sobie to wszystko wyobrażałam. I szczerze muszę powiedzieć, że jakoś nie widzę Cary jako Margo, ale zobaczymy po filmie, może zmienię zdanie.
Mi ta książka nie bardzo się podobała. W przeciwieństwie do ciebie wolę od niej "Gwiazd naszych wina" ;)
OdpowiedzUsuńhttp://ocean-slow.blogspot.com
Bardzo polubiłam tę ksiązkę i również już nie mogę się doczekać ekranizacji ;)
OdpowiedzUsuńKsiążkowyŚwiat
Mam spory dystans jeżeli chodzi o twórczośc Greena."Gwiazd naszych wina" nie spełniło moich oczekiwań z tego powodu podchodze z dystansem do twórczości tego autora.
OdpowiedzUsuńCara jako Margo... Obym nie znielubiła tej książki :((
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać filmu!
OdpowiedzUsuńhttp://czytam-ogladam-recenzuje.blogspot.com/
Czytlama ta ksiazke i jest bardzo fajna :)
OdpowiedzUsuńhttp://official-patty.blogspot.com/
Podobnie, jak ty sądzę, że "Papierowe miasta" są lepsze od "Gwiazd naszych wina". Jest to moja ulubiona książka autorstwa Zielonego.
OdpowiedzUsuńW większości się z tobą zgadzam odnośnie tej książki. Ona jest naprawdę przecudowna, a poczucie humoru w niej to istna bajka!
Co do filmu to bardzo przeżywam to kogo postawili jako Margo. Serio? Ona? No nie może być!
spróbuję poczytać coś tego autora, muszę wyrobić sobie zdanie, bo mnie zainteresowałaś recenzją.
OdpowiedzUsuńNie umiem wyobrazić sobie Cary jako Margo, kompletnie mi nie pasuję ;/
OdpowiedzUsuńMuszę wreszcie coś Johna Greena przeczytać :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie :*
Czytałam ''Gwiazd naszych wina'' a na mojej półce czeka ''Szukając Alaski''. Po ''Papierowe miasta'' nie sięgnę przed ekranizacją, ale i tak to kina bym się nie wybrała, więc dużo nie tracę :)
OdpowiedzUsuńMuszę spróbować przeczytać, twoje recenzje zawsze mnie przekonają :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://niebioeski.blogspot.com/
Jest to moja ulubiona książka Greena :D
OdpowiedzUsuńNie czytałam, ale się zastanawiam :3
OdpowiedzUsuńNominowałam cie do tagu :]
Wszystkie informacje na moim kanale:
http://tiggerssreads.blogspot.com/2015/06/011-7-ksiazek-mojego-dziecinstwa-tag.html#comment-form
Już już miałam w rękach i nie zdecydowałam się, a teraz żałuję :)
OdpowiedzUsuńRaczej ta książka nie należy do moich ulubionych. Zdecydowanie bardziej wolę "Szukając Alaski".
OdpowiedzUsuńSwietne to ❤czekam na obejrzenie filmu❤ recenzja swietna jak zawsze ;) @nxd69
OdpowiedzUsuńSłyszałem wiele opinii, o tej książce. Nie znam jednak jej jeszcze...
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja, na prawdę zachęca do przeczytania :)
Pozdrawiam :)
mlwdragon.blogspot.com
Przed mną książka i jak widzę też film.
OdpowiedzUsuńMuszę przeczytać koniecznie !
OdpowiedzUsuńZapraszam!
http://beautystyle-paula.blogspot.com
Skończyłam czytać 10 minut temu i czuję, że kac książkowy po tym utworze długo będzie mi towarzyszył w normalnym życiu.
OdpowiedzUsuńZakończenie przeczytałam zaledwie jednym tchem, a łzy same naszły mi do oczu. Nie wiem, czy ktoś zwrócił na to uwagę, ale (według mnie oczywiście) w Papierowych Miastach Green najbardziej postarał się z postaciami drugoplanowymi. Ben - mieć takiego gościa za kumpla... marzenie. Radar? Chodzący geniusz;3
Gdzieś tam się doczytałam, że czujesz monotonność tematyczną w książkach Greena. A czytałaś już Willów Graysonów? Jeśli nie, polecam. Naprawdę się nie zawiedziesz, a i tematyka jest zupełnie inna od wcześniejszych jego utworów.
Czytałam 3 książki tego autora i nie bardzo mi się podobały, ale może jeszcze dam mu szansę.
OdpowiedzUsuń