niedziela, 31 maja 2015

"Papierowe miasta"


Papierowe miasta
Tytuł oryginalny: Paper Towns 
Autor: John Green
Tłumaczenie: Renata Biniek 
Wydawnictwo: Bukowy Las
Wydanie polskie: 2013
Liczba stron: 400


"Możesz się przekonać, jakie to wszystko jest sztuczne. Nie jest nawet na tyle trwałe, by je nazwać miastem z plastiku. To papierowe miasto. Mówię ci, tylko popatrz Q: popatrz na te wszystkie ślepe zaułki, ulice, które zawracają same na siebie, wszystkie te domy wybudowane po to, by się rozpaść. Na wszystkich tych papierowych ludzi mieszkających w swych papierowych domkach i wypalających swoją przyszłość, byle tylko siedzieć w cieple." 




Quentin Jacobsen to nastolatek, który zna Margo Roth Spiegelman od dzieciństwa. Q, nieśmiały, strachliwy, obawiający się swoich czynów i Margo, zupełne, jego przeciwieństwo. Margo pragnęła korzystać z życia oraz czerpać z niego szczęście, wyciskać je jak cytrynę i chwytać, każdą chwilę w swoje dłonie i jej nie wypuszczać. 
Tylko jednego pragnęła w życiu... Ale czego ??? Te pytanie wyjaśni się po przeczytaniu tej książki. 



"Ludzie mówią, że przyjaciele nie niszczą się nawzajem." 



  Muszę przyznać, że przez jakiś czas nie byłam chętna do przeczytania tej książki, ale gdy jednak zdecydowałam się na zapoznanie się z tą historii, nie mogłam się od niej oderwać, aż do ostatniej strony. Powieść poruszyła mnie dogłębnie i zawładnęła mnie, całą sobą. John Green tym razem popisał się. Osobiście uważam (od dziś), że ta książka jest najlepszą powieścią z twórczości tego pana. Zakochałam się w niej!



"Wieczność to kompozycja z chwili obecnych." 



  Nie wiem dlaczego John Green nie próbuje czegoś nowego, tylko pisze powieści o miłości, śmierci, wyborach i młodzieńczych wybrykach. Chociaż robi to bardzo dobrze, to zaczyna mnie to irytować. Tematyka (prawie) pod jeden kopyt. Przeczytasz jedną książkę, i jesteś po części poinformowany o faktach z innej jego książki. Chyba tylko to mam do zarzucenia Greenowi. 
  Jestem zdumiona lekkością pióra Greena w tej książce. Fabuła bardzo mi się podoba. Nie potrafię wyrazić jak bardzo zachwycona jestem tą książką. "Papierowe miasta" są zdecydowanie lepsze od "Gwiazd naszych wina"( jedna z pierwszych nieudolnych recenzji) oraz są na podobnym poziomie co "Szukając Alaski". Choć może trochę, tak minimalnie na wyższym schodku. 





"Zawsze wydawało mi się absurdalne, że ludzie chcą się z kimś zadawać tylko dlatego, iż ten ktoś jest ładny. To jakby wybierać płatki śniadaniowe ze względu na kolor, a nie na smak." 




  Autor w tej książce porusza wiele problemów. Odrzuceniem dziecka przez rodziców, chęć odzyskania ich uwagi oraz problemy nastolatków w amerykańskich szkołach. Ich jakże błahe problemy dotyczą nas przez całą lekturę. Mimo to, iż występują one w powieści, gubią się gdzieś pomiędzy losami nastoletniej pary. 
  Ważność takich problemów jak śmierć, dziś nas nie dotyczy. Dziś zastanawiamy się nad sensem życia, nietrwałością naszych uczuć, nietrwałością naszych serc, nietrwałością wszystkich i wszystkiego co nas otacza. Nie oczekujemy aż nadejdzie śmierć, gonimy życie, cieszymy się tym, że żyjemy, mimo kilku złych momentów ciągle gnamy do przodu, nie oglądając się za siebie. Żyjemy chwilą, nie martwiąc się o przyszłość, bo to wszystko jest nieważne. Te wszystkie przeżyte chwile pozostają w nas na zawsze, nie warto ich marnować. 




"Miasto było z papieru, ale nie wspomnienia."



  Margo i Q to postacie, które zostały wykreowane w bardzo wyrazisty oraz realistyczny sposób. Z łatwością potrafiłam utożsamić się z bohaterami. Uważam, że wszystkie postacie są przecudowni, każdy z nich ma swój urok osobisty. Margo i Quentin to nastolatkowie, którzy jako małe dzieci, wspólnie przeżyli ogromną tragedię. Dziś, licealiści nie znający się, lecz wciąż będący w swoich myślach. Ben i Radar najlepsi przyjaciele Q. Ben to chłopak nazywający dziewczyny "królisie", Radar to ambitny nastolatek prowadzący Omniklopedię (tak bardzo skojarzenia z ciocią Wiktorią)  Jak ich tu nie pokochać ???
 Stworzone postacie postępują mądrze, mają swój rozum, nawet ja w niektórych sytuacjach postąpiłabym tak samo jak oni. Czytając ich historie czułam się tak, jakbym to ja, wraz z nimi wszystko przeżywała. To było niesamowite! Najgorzej czułam się czytając książkę w szkole, prawie popłakałam się, miałam łzy w oczach, gdy czytałam fragment jak Quentin, myślał, że Margo nie żyje. Dobrze, że nikt tego nie zauważył, emocje mną targały. Nie mogłam wytrzymać tej niepewności...




"Wiesz, widok ich [matrioszek] wszystkich razem naprawdę skłania człowieka do refleksji nad formami, w jakich wyobrażamy sobie nasze mity."



Podsumowując, jest to wspaniałą książka (powtarzam to już chyba czwarty raz, ale po prostu tak uważam). Powieść została napisana wspaniałym językiem, nie wybitnym, ale bardzo mi się podobał. Każdemu z nas, z ogromną łatwością przyjdzie zapoznać się z tą lekturą. Z przyjemnością zagłębiałam się w tę powieść, mimo wcześniejszych obaw i niechęci. Teraz mogę umierać... nie no bez przesady... :)
Kto może przeczytać tę książkę?? Zapewne każdy! Młodszy, czy starszy. Chłopak, czy dziewczyna. Niezależnie od płci i poglądów na świat, uważam iż każdemu spodoba się ta powieść. 


"Papierowe miasta" są bezkonkurencyjne!


PÓJDZIESZ DO PAPIEROWYCH MIAST 
I NIGDY JUŻ NIE POWRÓCISZ 




"Papierowe miasta"- czyli kolejna książka Greena, która doczekała się swojej ekranizacji. W główne role wcielili się: Nat Wolff oraz Cara Delevingne. 
Premiera filmu, w Polsce odbędzie się 31 lipca 2015 roku. 
Nie mogę się doczekać, ale już po zwiastunie widzę, że inaczej sobie to wszystko wyobrażałam. I szczerze muszę powiedzieć, że jakoś nie widzę Cary jako Margo, ale zobaczymy po filmie, może zmienię zdanie. 

środa, 27 maja 2015

Przyszła paczuszka !

Nie wiem czy wiecie, ale brałam udział w konkursie organizowanym przez Kaś i Sylwka z Czworgiem Oczu. Została wylosowana, czyli tak jakby wygrałam książkę "Czerwone jak krew" Sally Simukki. 




Dzisiaj odebrałam paczkę i tu taka niespodzianka. W paczce nie znalazłam tylko książki, ale także kilka zakładek, kartkę z targów z gratulacjami i życzeniami oraz coś słodkiego. To naprawdę było miłe. Dziękuję :* 

Ohhh książka... Już nie mogę się doczekać kiedy zacznę ją czytać ♥ 


Wiem, że mnie ostatnio prawie nie ma, ale gdy skończy się te całe szaleństwo z końcem roku szkolnego, będę częściej i to już na pewno! Wiecie, poprawa ocen (ostatnia klasa gimnazjum), bal, biwak, wycieczki i to wszystko praktycznie dzień po dniu. Ohh dużooo tegoo.

Mam nadzieję, że mi wybaczycie jeszcze te dwa tygodnie nieregularnego pisania :)


niedziela, 24 maja 2015

"Pompon na wakacjach", "Gdzie diabeł mówi.. do usług"






Pompon na wakacjach
Autor: Joanna Olech
Wydawnictwo: Znak
Wydane: 2013
Liczba stron: 166



"Pompon prowadzi blog, który przyniósł mu sławę. Popularność smoka zaskoczyła Fisiów i przywróciła ich życie do góry nogami." 





  Pompon to mały smok, który został znaleziony przez rodzinę Fisiów, w toalecie. Jest bardzo psotnym, marudzącym i mającym manię wyższości zwierzęciem, mimo to rodzina bardzo go kocha.  Lecz Fisiowie mają dość fotoreporterów śledzących smoka, wyjeżdżają, ale czy to był dobry pomysł? Może znowu Pompon w coś się wpląta ? 


  Ta dosyć niepozorna książeczka oraz doskonała lektura dla dzieci. Duża czcionka, mała ilość słów oraz ogrom obrazków, przedstawiających głównego bohatera. 
  Lekki, łatwy oraz przyjemny język, dla każdego młodszego czytelnika na pewno nie będzie przeszkodą w rozwijaniu swoich, czytelniczych umiejętności. Muszę podkreślić jeszcze jedno, to jest kolejna książka z przygód małego smoka. Tak, ja jak zwykle przeczytałam tę część co nie powinnam, ale to nie przeszkodziło, gdyż na samym wstępie, do dalszych przygód rodziny Fisiów jest, krótkie przypomnienie z poprzedniej części. 




"Hellou! - Smok beknął ukradkiem. Mały obłoczek dymu uleciał mu z nosa"



 Świetnie ubawiłam się czytając tę książkę. Mimo, iż to nie jest lektura na mój wiek, z chęcią sięgnęłam po tę pozycję. Ostatnio mam lekki zastój w czytaniu, przydała mi się taka zmiana. A ilość kłopotów zielonego stworzenia, napędzała całą historię przy której nie nudziłam się. Z chęcią czytałam przygody małego smoka. Jego losy zachwycały, ale w niektórych momentach załamałam się, sposobem działania Pompona. 

Jestem zachwycona tą książka. Mój czas nie poszedł na marne. Cieszę się, że przeczytałam tę książkę. Moja ocena to 7/10 

















Gdzie diabeł mówi... do usług!
Autor: Joanna Olech
Wydawnictwo: Literatura
Wydane: 2007
Liczba stron: 125












  Mikołaj Twardowski, czy chciał poznać diabłów? Nie. Chciał, żeby wyrósł mu kaktus na dłoni? Skąd! Chciał, żeby zabrali mu kajet? Gdzieżby! Czy wie kim jest Twardowski, który żył wieki temu? Nie. 


Cieniutka książka nawiązująca do Ballady Pani Twardowska Adama Mickiewicza. Znaczy tak mi się wydaje, nie jestem całkowicie pewna, ale możliwe, że tak jest. 

Nie zawiodłam się czytając tę książeczkę. Jest naprawdę świetna. Prosta, krótka, z łatwym językiem. Wszystko pięknie! Dodatkowym "ulepszeniem" jest to, iż prawie na każdej stronie znajduje się jakiś rysunek, przedstawiający daną scenę w książce. Zauroczyły mnie one. 

Pani Joanna niesamowicie pisze bajki dla dzieci. Nie wiem dlaczego wcześniej nie czytałam jej książek. No dobra, czytałam kilka kartek z "Dynastii Miziołków, jak byłam w czwartej klasie (może). 

Powróćmy do tematu tejże książki. Humor niebanalny. Fabuła, choć jakby powtórka z rozrywki, ale jednak coś innego. Jak tym razem spisze się Twardowski?? Przeczytacie i dowiecie się tego sami :)

Książka jest godna polecenia, choć za krótka. Jestem ciekawa dalszych losów Mikołaja, Natki, diabłów oraz kajeta. No cóż... 




Moja ocena: 6,5/10 

środa, 20 maja 2015

Witamy na pogorzelisku! Próby ognia- The Scorch Trials TRAILER

Witamy na pogorzelisku !

  Jestem szczęśliwa, nareszcie jesteśmy po premierze trailera Prób Ognia, ekranizacji książki napisanej przez Jamesa Dashnera. 
Premiera filmu planowana jest na 9 lub 10 września 2015 roku (w Ameryce). Polska premiera podobno ma być 25 września 2015 roku. 

A teraz łapcie zwiastun! Pozdrowionka :* 



wtorek, 19 maja 2015

"Muchy w butelce"







Muchy w butelce
Autor: Grażyna Bąkiewicz
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Wydane: 2013
Liczba stron: 320 
Seria w kratkę












Marcelina. Uczennica piątej klasy, zdolna dziewczyna, mająca większą wiedzę, niż jej nauczycielka matematyki. Dziewczynka ma bliskiego przyjaciela, który na wakacje wyjeżdża ze swoimi rodzicami w tournee. Nieplanowany wyjazd, całkowicie odmienia charakter, postępowanie oraz postrzeganie świata przez dziewczynkę. 


Wcześniej nie czytałam żadnych książek z Serii w kratkę, ale jak już wiecie, w mojej okolicy było spotkanie z tą autorką i miałam okazję przeczytać, właśnie tę książkę. 

  Musze powiedzieć, że z początku byłam dość sceptycznie nastawiona do tej książki, ale gdy zaczęłam ją czytać, od razu zmieniłam swoje zdanie. 
Z początku historia płynie dosyć monotonnie, ale nie nudno. Z kolejnymi stronami przygoda bohaterki rozwija się oraz zmierza, do wcześniej zaplanowanego końca. Wszystko już zostało narzucone z samego początku, procesu tworzenie książki. I tu można dać wielki plus dla autorki, która nie pozostawia nas w niepewności, zawsze daje odpowiedź na nurtujące nas pytania oraz nie gubi się w wątku, który aktualnie poruszyła. 


  Mimo, iż ta książka skierowana jest do młodszych czytelników, pokochałam ją bezgranicznie. Ta lekkość pióra autorki przechodzi na nasz sposób czytania. Bez zająknięcia, czy dłuższej przerwy, możemy przeczytać tę książkę z ogromną przyjemnością oraz chęcią. W trakcie czytania nie mogłam powstrzymać się przed pochłanianiem kolejnych kartek, aż do momentu, gdy skończę ostatnie zdanie historii. 


Sięgając po tę książkę, musimy mieć na uwadze, iż czytamy o losach piątoklasistki. Te umiejętności, które posiada są niesamowite i godne podziwu. Mimo, iż to jest z góry wykreowana postać, mam nadzieję że istnieją takie dzieci. Jeśli chcecie zapytać, jakim dzieckiem jest Marcelina, zdecydowanie sięgnijcie po książkę. Niczego nie stracicie, ale za to możecie dużo zyskać. 


Kto może sięgnąć po tę lekturę? Myślę, że uczniowie podstawówki oraz trochę starsze dzieci oraz młodzież. Dorosłym nie wiem, czy ta książka przypadłaby do gustu, może potrzebują ambitniejszej literatury. 
Uważam, że każdy przy tej książeczce rozweseli się, jest w niej tyle humoru. Nawet w najczarniejszy dzień to właśnie "Muchy w butelce" mogłyby rozgonić te złe chmury.  
Szczerze, nie wiem za co, tak naprawdę pokochałam tę książkę. Wymieniłam jej plusy, ale to przecież przeciętna książka, która mnie zauroczyła. Chyba kocham tę książkę za to, że po prostu jest! Jej piękny język oraz wyraziści, ciepli,  bohaterowie, których każdy pokocha od pierwszego wejrzenia. No dobra, lub większość pokocha. Cudowne opisy Włoch, aż zachęcają do wzięcia udziału w wycieczce do tego kraju. Idealnie ! 




Moja ocena: 8/10 


tumblr

sobota, 16 maja 2015

Przeprosiny+ Celebrity Book TAG+ "Shadowhunters"

Przepraszam was tak bardzooo. Mam nadzieję, że wybaczycie mi, że nie było mnie od kilku dni. Ten tydzień miałam bardzo zabiegany. Raz musiałam jechać robić zdjęcia do legitymacji, składać papiery do szkoły, wywiadówka itd. Ciężko było... i na dodatek codziennie jakaś kartkówka lub sprawdzian. 

O i jeszcze jedno. Ostatnio w mojej bibliotece publicznej było spotkanie z Grażyną Bąkiewicz, autorką takich książek jak "O melba!", czy "Korniszonek". Nie mogłam odpuścić takiego spotkania i poszłam. Pani jest naprawdę miła. Niedługo pojawią się recenzje kilku jej książek. (A tak na marginesie świetnie pisze, wart sięgnąć po jej twórczość!)




Do Celebrity Book TAG zostałam nominowana przez autorkę bloga Galeria Książek. Bardzo dziękuję ♥ 



1. Emma Watson - książka z piękną, kick-ass bohaterką.
To może być dla was zaskoczenie. Moją Emmą Watson jest "Cesarzowa nocy" Ewy Stachniak.(recenzja niedługo, muszę nad nią trochę popracować) Książka zawiera w sobie najskrytsze sekrety cesarzowej, Katarzyny Wielkiej. Doskonała i emocjonująca książka! 


2. Ryan Gosling - książka z najgorętszym bohaterem męskim.
Najgorętszy męski bohater.... To zdecydowanie Deamon z Serii Lux. Te jego zielone oczy. Mimo, że jest kosmitą jest idealny :P


3. Brangelina (Angelina Jolie i Brad Pitt) - ulubiona literacka para.
Rose i Dimitri z "Akademii Wampirów". Razem są idealni!


4. Shailene Woodley - niedawno odkryty autor, którego pokochałeś. 
I tu może kolejne zaskoczenie, ale ostatnio pokochałam twórczość Grażyny Bąkiewicz. Już miesiąc temu zaczęłam czytać jej książki, dziś mówię, że są wspaniałe!


5. Josh Hutcherson - ulubiona krótka książka.
Oczywiście "Mały książe".


6. Dwayne Johnson - ulubiona gruba książka.
Zdecydowanie "Potop" Henryka Sienkiewicza. Zaskoczenie?  No, a poza tym jeszcze uwielbiam serię Harry Potter, oczywiście wszystkie części. 


7. Leonardo DiCaprio - książka z najbardziej przykrą śmiercią.
Książka z najbardziej przykrą śmiercią?? Jakoś nie mam takiej... Powiedziałabym "Gwiazd naszych wina", ale ta książka nie miałaby innego końca jak śmierć... To może powiem najobrzydliwszą śmierć? Według mnie najobrzydliwszą śmiercią, była śmierć Bena w książce Stephena Kinga "Uciekinier". 


8. Kristen Stewart - najbardziej nudna książka.
Staram się unikać nudnych książek, ale czasem jest to nieuniknione. Jakoś nie przypomina sobie, książki którą ostatnio czytałam i byłaby nudna, czy nie podobałby mi się... Staram się dokładnie wybierać pozycje, które chcę przeczytać.


9. Ian Somerhalder i jego kot - książka przesłodzona.
Nie czytam przesłodzonych książek, nie wiem dlaczego... 


10. Jennifer Lawrence - idealna książka lub seria.
Moją idealną serią jest "Więzień Labiryntu". Ojeuuu uwielbiam tę trylogię... Nie wiem co mam więcej o niej powiedzieć. Jest idealna. ♥


Do TAGu nominuję:




"Shadowhunters" 

Nie wiem, czy wszyscy na bieżąco śledzicie informacje z serialu na podstawie serii Cassandry Clare "Dary anioła". 
Ostatnio w sieci możemy znaleźć informacje dotyczące obsady serialu. 
W obsadzie możemy już znaleźć Dominica Sherwooda (Jace), Kat McNamarę (Clary), Alberto Rosende (Simon) i Emeraude Toubinę (Izzy). 

Ostatnio do obsady dołączyli:

Harry Shum Junior jako Magnus. Osobiście uważam, że za młodo wygląda jak na Magnusa...

Alan Van Sprang zagra Valentine'a. Uważam, że do tej roli lepszy był Jonathan Ryan Meyers.

Isaiah Mustafa ma zagrać Luke'a. To jest facet z reklamy Old Spice :)

Matthew Daddario zagra Alec'a. Czy to brat Alexandry Daddario, a może przypadek?? 0.O

niedziela, 10 maja 2015

Dyskusja "Krytyka a reakcja autora"

Ogólnym założeniem "Recenzenckiego Klubu Dyskusyjnego" jest wspólna dyskusja blogerów na temat konkretnej książki, czy danych tematów. Projekt wyszedł z inicjatywy Natalii z bloga Książkowe "kocha, nie kocha." Dołączyłam do tego, bo uważam, że to świetny pomysł integrujący blogerów. 

Miło spędziłyśmy czas w trakcie tej dyskusji. Codziennie miło wspominam te dwa dni dyskusji. Raz było naprawdę smutno, a raz rozpierała nas energii i byłyśmy wesołe, a wszystko toczyło się wokoło Greya. :D 



W naszej dyskusji brały udział:
KI- Kamila "Książki Milki
N- Natalia "Książkowe kocha, nie kocha" 
D- Dominika "Dominika Szałomska
KW- Klaudia (ja)



CZY RECENZENT POWINIEN KRYTYKOWAĆ DZIEŁO AUTORA ?

KI: Moim zdaniem oczywiście, że tak. Przecież czytelnicy naszych blogów oczekują, że nasza recenzja będzie szczera i jeśli coś nam się nie spodobało to powinniśmy jasno o tym napisać. Oczywiście chodzi tutaj o konstruktywną krytykę. Wiadomo, że recenzent nie powinien napisać czegoś w stylu "ta książka jest beznadziejna, bo nie lubię tego gatunku". Jeśli już coś krytykujemy to zawsze trzeba to uzasadnić. Wielu recenzentów niestety boi się krytykować książki ze względu, że dostaje je na przykład od wydawnictw. Obawiają się, że jeśli napiszą coś złego i wydanej przez nich książce to wydawnictwo zerwie z nimi współpracę. Dla mnie jednak jest to bezsensowne, bo przecież chyba każdy z nas zakładał bloga po to aby móc dzielić się z innymi WŁASNYM zdaniem.

I: Dokładnie tak, często też zdarza się, że dostajemy książki bezpośrednio od autorów. I tu też zdarzają się sytuacje, że boimy się skrytykować, bo znamy go przez internet lub osobiście, a jak skrytykujemy, to się obrazi. No ale autor musi być nastawiony na dobre i złe opinie. Powinniśmy krytykować, z uzasadnieniem oczywiście, bo sami też przecież oczekujemy szczerych recenzji od innych blogerów.

N: Zgodzę się z obiema dziewczynami. Nawiązując do Kamili - w blogosferze złapałam ostatnio dziewczynę, dość popularną (o zgrozo!), która nie raz deklaruje przy konkretnym gatunku książek, że cała seria albo wszystkie książki danego autora są do kitu, ale i tak je czyta i krytykuje, po czym dziękuje wydawnictwu za egzemplarz. W tej sytuacji nie rozumiem krytyki książek, których nawet nie chciało się blogerce czytać, a jak już to zrobiła, to z wielką łaską i zmieszała z błotem w recenzji.
Znam też osobę, która boi się krytykować książki polskich autorów, bo przecież jak przeczytają uwagi, to będzie im przykro. Ja w takich sytuacjach, o ile książkę dostałam od autora, piszę z pytaniem, czy autor życzy sobie publikację negatywnej albo też pośredniej recenzji. Jeśli dotyczy to wydawnictw, od czasu do czasu pytam, czy nic się nie zmieniło i nie mają nic przeciwko publikacji krytyki, ale dotąd nie miałam z tym problemu.

D: Myślę, że jak ktoś bierze się za pracę recenzenta, to powinien się liczyć z tym, że nieraz musi krytykować. Od tego w końcu jesteśmy, by dzielić się naszymi opiniami, ale trzeba pamiętać, żeby nie przekroczyć granic i krytykować konstruktywnie. Jeśli już wytykać błędy, to róbmy to z głową.

KW: Myślę, że tak. Każdy powinien mieć swoje zdanie na temat danego autora czy jego stylu pisania. Również nie możemy dyskryminować pisarza po jednej złej książce, którą napisał. Zawsze musimy dać mu szansę. Nie rozumiem jak niektórzy boją się krytykować jakąś książkę, bo wydawnictwo zerwie z nimi współpracę. Mogą przecież nie brać, czy czytać książek, które nie są w ich stylu. Dzięki całkowitemu wyrażaniu swojego zdania, myślę że każdy recenzent zyskuje w oczach wydawnictwa. Dostaje także wielki plus od swoich czytelników, bo nie bał się wyrazić tego co myśli. Zawsze wytrwale trwa przy swojej pierwszej myśli.

N: Dodajmy jednak, że rzeczywiście niektóre wydawnictwa zrywają współpracę...

D: Myślę, że wydawnictwa powinny być gotowe na, że nieraz opinia może być negatywna i szanować zdanie recenzenta, bo jest szczery. A niektórzy, przecież są gotowi, wychwalać pod niebiosa, byle tylko zdobyć książkę i ją potem gdzieś sprzedać.

KW: Zgadzam się z Dominiką, ale także nie rozumiem jak niektóre wydawnictwo proszą recenzenta o przesłanie im napisanej recenzji, aby mogli je poprawić, czy może usunąć niektóre zdania z wytkniętymi wadami.

KI: Natalia nawiązując do Twojej wypowiedzi - bardzo zdziwiłaś mnie swoim przykładem. Nie wyobrażam sobie brania do recenzji książek, które kompletnie nie wpisują się w moje gusta. Wiadomo - czasami sięgam po coś nowego, z czym wcześniej nie miałam styczności, ale zawsze w takim wypadku staram się odnaleźć plusy tej książki, które mogą dostrzec inni. Zazwyczaj jednak staram się dobierać dla siebie powieści, które wiem, że przeczytam z chęcią.

I: Odnośnie tego co Natalia pisała, przypomniała mi się sytuacja jak jedna blogerka u siebie na blogu wychwalała jakiś tytuł, a na innym blogu pod opinią tego samego tytułu skrytykowała go i wymieniła błędy. Poszperałam wtedy w sieci i okazało się, że to nie była jednorazowa sytuacja. Przyznać muszę, że mnie to zniesmaczyło i straciłam zaufanie do tej osoby, a ona czytelniczkę, bo nie widziałam sensu czytania jej tekstów.

N: Dodajmy jednak, że rzeczywiście niektóre wydawnictwa zrywają współpracę. Ja mam do tego luźny stosunek i jak zerwą, to trudno, jakoś przeżyję. Od czasu do czasu jednak pytam, czy w temacie gorącej premiery pasuje im szczera, krytyczna recenzja.
Kamila, mnie to nie tyle zdziwiło, co zdenerwowało. Nie pojmuję wyłudzania od wydawnictwa książek, które mnie nie interesują i o których wiem, że mi się nie spodobają. To jakbym sięgnęła po znielubioną twórczość Michalak po to, by skrytykować dla zabawy. Przecież hejt jest taki zabawny i ciekawiej czyta się negatywne opinie, niż te, które polecają nam dobre książki...

KW: Do wypowiedzi Ireny Może miała za dużo egzemplarzy recenzenckich i w pierwszej opinii, gdzie nie przeczytała książki napisała to co słyszała od innych, a po przeczytaniu zmieniła zdanie...

N: Irena, słyszałam o tej sytuacji. Nie rozumiem, dlaczego takie rzeczy w ogóle się dzieją. Każdy tak fałszywy blog czy bloger z miejsca mnie do siebie zraża.
Klaudia, taka sytuacja jest tym bardziej beznadziejna. Jak można recenzować nieprzeczytaną książkę?

KW: Nie mam pojęcia, co ta osoba sobie myślała, ale kto wie jak to mogło się stać, że ma dwie różne opinie.

I: Klaudia, ale jak opisała coś czego nie czytała? Tym bardziej absurdalne.

D: Osobiście wole nie napisać danej recenzji, przeprosić autora/wydawnictwo, że nie jestem w stanie przeczytać

KI: I tutaj wydaje mi się, że wychodzi sprawa bardzo istotna. Mianowicie w jakim celu każdy z nas założył bloga. Wydaje mi się, że jeśli ktoś tworzy swoje miejsce w sieci to powinien za główny cel wyznaczyć sobie pisanie tego co myśli - wyrażanie siebie. Inaczej jest jednak kiedy ktoś myśli, że jak założy bloga będzie miał darmowe książki. I wtedy jest skłonny do kłamstwa tylko po to by właśnie takie egzemplarze recenzenckie otrzymać...

I: Kamila ma racje, piszemy co myślimy, po to powstał blog. Nie mogłabym kłamać, bo autor/wydawca chce pozytywną opinię. Nie pp to piszę.

N: Kamila, święte słowa. Mamy pisać to, co czujemy i naprawdę sądzimy, a nie podzielać zdanie dziesiątek innych osób, które napisały coś w sieci na dany temat. I nie powinnyśmy się z nim kryć. Skoro otwarcie wychwalamy, to otwarcie krytykujmy. W takich sytuacjach bardzo szanuję autorów, którzy na moje pytanie o recenzję mniej lub bardziej krytyczną wyrażają zgodę, bo każda opinia jest cenna.

KW: Może ja prowadzę, krótko swojego bloga z porównaniu z wami, ale cieszę się z tego co robię. I jak na razie nie mam zawiązanej żadnej współpracy. I jak na razie nie zamierzam, może kiedyś to się zmieni, ale nie zacznę współpracy po to, aby otrzymywać egzemplarze recenzenckie. Natalia, racja.


AUTOR POWINIEN USZANOWAĆ NASZE ZDANIE, CZY UPOMNIEĆ NAS?

I: Moim zdaniem powinien uszanować, tak jak wcześniej wspominałam musi być gotowy na opinie zarówno pozytywne, jak i negatywne. Przecież nawet w gatunkach, które lubimy znajdują się gorsze tytuły, no a my nie krytykujemy po złości tylko zwracamy uwagę na to co można/trzeba poprawić.

N: Oczywiście, że powinien uszanować. Zgadzam się z Ireną, że musi być gotowy na oba rodzaje opinii i różne uwagi, bo nigdy wszystkich się nie zadowoli. Zdarza się skrytykować mocniej, ale po to, by ostrzec innych czytelników, że książka może nie być warta wydania kolejnych 40 zł, a autorowi pokazać wady i rzeczy, które można by jeszcze poprawić.
Pamiętacie może sytuację z autorem od Wydawnictwa Nasza Księgarnia, Konradem Lewandowskim (o ile nic nie pomyliłam...)? Tu dopiero zachowanie pisarza budziło trwogę!

D: Powinien uszanować. W końcu kiedy postanowił wydać swoje dzieło to powinien być gotowy na to, że nie wszystkim się spodoba. Nigdy nie trafi w gust wszystkich, dlatego każdy Autor lepiej, żeby był cierpliwy i opanowany, bo nieraz dyskusja czy obrażanie recenzenta nie przyniesie mu nic dobrego.

KW: Myślę, że autor także ma swój punkt widzenia. Nie powinniśmy krytykować w sposób, który może urazić pisarza. Rozumiem, każdy z nas ma swoje odmienne zdanie, ale gdy całkowicie krytykujemy autora, z pewnością musi nas upomnieć. Nie powinien znosić obelg, jeśli do tego dojdzie. Powinien poruszyć temat, iż nie życzy sobie takiego zdania o sobie. Z jednej strony krytyka to dobra rzecz, ale nie powinniśmy jej nadużywać do tego stopnia, aż kogoś skrzywdzimy, czy obrazimy. Także zgadzam się z Natalią i Ireną, autor powinien być gotowy na krytykę, a recenzent powinien ostrzec innych przed kupnem danej pozycji, gdyż jest nie warta swojej ceny. Zdanie osób zależy od punktu widzenia.

KI: Autor, który decyduje się wydać książkę powinien liczyć się z tym, że nie każdemu się ona spodoba. Każdy  czytelnik ma do tego prawo i jest to jak najbardziej normalne. Czym więc różnią się recenzenci? Robimy to co każdy inny książkoholik - kochamy czytać i pożeramy książki, różnica polega na tym, że nie boimy się wyrażać naszego zdania i piszemy o tym co myślimy. Dlatego uważam, że autor nie powinien mieć do recenzenta jakichkolwiek zastrzeżeń, bo każdy z nas ma inny gust i upodobania. Jeśli zaś autor myśli, że wysyłając nam książkę do recenzji osobiście sprawi, że otrzyma bardzo pozytywną opinię, w której będą same ochy i achy na temat jego twórczości to w ogóle moim zdaniem nie powinien proponować takiej "współpracy". Nigdy nie zgodzę się na to aby ktoś mnie ograniczał i zabraniał mi pisać własne zdanie. Jeśli coś mi się nie podoba to właśnie tak napiszę, a jeśli autor mnie skrytykuje to niestety straci mój szacunek. Każdy z nas jest codziennie oceniany na ulicy, a jeśli ktoś decyduje się zostać osobą publiczną to musi liczyć się z tym, że ta ocena będzie jeszcze częstsza.

N: Inna sprawa - krytyka autora, a inna - krytyka jego twórczości. Nie wolno nam krytykować człowieka, ale wolno jego to, co pisze. Od tego jesteśmy, po to piszemy swoje opinie, by przekazać innym swoje wrażenia i znaleźć wady i zalety.

D: Zgadzam się.

N: Patrzę na to z jeszcze innego punktu widzenia, bo sama pisałam i piszę. Przy każdej publikacji wręcz czekam na krytykę, bo to ona sprawia, że coś zmienię i będę pisała lepiej. Trzeba umieć filtrować ważne i konstruktywne uwagi od tych wyssanych z palca. I choćby nie wiem co ktoś napisał o mojej twórczości, to dopóki jest to uzasadnione, podziękuję i postaram zastosować się do uwag.

KW: Masz rację co do oceniania. Każdy z nas ocenia osobę mijającą na ulicy, ale nie znamy jej historii. To coś innego niż książka, to fikcyjna historia, którą zawsze można poprawić, ale nigdy nie możemy poprawić kogoś, czy jego życia.

I: Ja pamiętam sytuacje z p. Konradem, bo zaczęło się od opinii blogerki, którą czytam często. To co się tam działo... szkoda słów w sumie. Autor pokazał się z najgorszej strony, obraził Sylwię, zniechęcił do siebie innych czytelników i jeszcze oskarżał, że nie przeczytała dokładnie, a w opinii wszystko było uzasadnione. Nawet nie dał sobie nic przetłumaczyć i jeszcze sam rozdmuchiwał temat gdy reszta chciała już go zakończyć. To chyba najgorszy przykład jaki mógł dać.

N: Dokładnie o to chodzi. Więc duże TAK dla krytyki twórczości i trzy razy NIE dla krytyki osoby, w tym przypadku autora.
Irena, narobił dymu i patrz, jak jego książki się sprzedały!

KW: Reklama, ale do tego jeszcze przejdziemy :)

I: Teraz ma wyjść, albo już jest, drugi tom.

N: Widziałam go na listach bestsellerów, o zgrozo.

KW: I zapewne kolejny tom, który sprzeda się bardzo dobrze.

I: Nie ważne jak gadają, byle gadali...

KI: Tak szczerze wam powiem, że po tym całym incydencie straciłam szacunek do tego autora i stwierdziłam, że nawet nie mam ochoty czytać jego książek - bo i po co? skoro autor jest tak bezczelny i tyle złego sobą reprezentuje... Także tym całym rozdmuchiwaniem sytuacji sprawił tylko, że stracił potencjalną czytelniczkę - a pewnie jedyna nie byłam, która podjęła taką decyzję.

I: Kamila, ja zrobiłam tak samo, a fantastykę kocham. Ale jak zobaczyłam jego zachowanie, to odechciało mi się czytać jego książki.

KW: Po takim zachowaniu, wszystkim odechce się czytać książek tego autora. Nie rozumiem po co jeszcze była rozdmuchiwana ta sprawa. Chyba tylko dla reklamy...



AUTORZY ZNAJĄ SWOJA WARTOŚĆ, CZY PRZECENIAJĄ SWÓJ WARSZTAT LITERACKI PRZEZ CO NARAŻAJĄ SIĘ NA KRYTYKĘ?

N: Nie zgodziłabym się do końca ani z jednym, ani z drugim. Autor znający swoją wartość to zazwyczaj doskonały przykład napuszonego pawia, który nie przyjmuje żadnych uwag, bo jest idealny. Warsztat literacki to też nie zawsze przyczyna negatywnych opinii. Przykładowo trylogia o Greyu - język był okropny, ale historia mnie wciągnęła i jak wielu czytelników Książkowego wie, jestem fanką serii.

D: Niektórzy piszą bo uwielbiają, kochają, a nie wiedzą, że idzie im to genialnie. Jednak częściej chyba można spotkać Autorów, którzy piszą i myślą, że są w tym cudowni, że nikt nie jest lepszy, a jak ktoś coś powiedzieć, chce poprawić, doradzić to automatycznie staje się wrogiem. Zgadzam się z Natalią, trylogia jest napisana … prosto, ale fabuła wciąga i chyba to najważniejsze.

KW: Większość pisarzy zna swoją wartość, ale czy każdy? Czytało się wiele książek, gdzie autor rzucił się na głęboką wodę. Miał dobrą koncepcję, ale nie potrafił rozwinąć tematu, czy napisać idealne zakończenie, które podobałoby się każdemu. Nie potrafił wyraziście wykreować bohaterów. No tak, przecież nie wszystkim można dogodzić. Jednak zdarzają się osoby, którym podoba się dana pozycja za to, iż jest inna, trochę pogmatwana (nie podoba mi się te słowo, ale nie potrafiłam odnaleźć innego), dzieło gdzie możemy zgubić się w losach bohaterów. Tutaj także zgodzę się z Natalią, autor znający swojej wartość to napuszony paw. I tak zwykle bywa. Autor, który nie zna swojej wartości ciągle stara się poprawić swój styl pisania.

KI: Myślę, że jeśli autor podejmuje się wydania swojej powieści to w pewnym stopniu musi być pewny, że to co robi jest dobre i może się spodobać innym. Oczywiście nie neguję tego i się z tym zgadzam. Istnieje jednak pewna granica między pewnością siebie, a zarozumiałością. Ktoś to zna swoją wartość dopuszcza do siebie krytykę, jednak nie załamie się pod jej ciężarem. Jeśli taki autor usłyszy negatywne opinie na temat swojego dzieła prawdopodobnie to sobie przemyśli i wyciągnie jakieś wnioski. Inaczej jest natomiast jeśli ktoś jest zarozumiały... Wtedy nawet dobra konstruktywna krytyka i życzliwe porady co może zrobić lepiej są przez niego odbierane jako atak na jego twórczość i osobę.

I: Trudne pytanie, ale uważam jak Natalia. Dobrze jest jak jest tak po środku, bo wtedy wie, że potrafi pisać, ale z godnością przyjmuje konstruktywną krytykę i w przyszłości z niej korzysta. Ale często jest też niestety tak jak pisze Dominika, ci co fajnie tworzą do szuflady, a ci mniej utalentowani wydają, a szkoda...



CZY Z UZASADNIENIEM KRYTYKUJEMY AUTORÓW I ICH TWÓRCZOŚĆ?

D: Warto podkreślić kiedy krytykujemy co nam dokładnie nie odpowiada i co sprawiło, że mamy taką opinię. Autorowi to może pomóc przy innych książkach, gdyż będzie wiedział jakich błędów nie popełniać. Sama jako autorka lubię, gdy ktoś mi coś wytknie, poprawi, a wtedy już nie popełniam tego błędu.

KW: Gdy chcemy kogoś skrytykować, zawsze powinniśmy mieć do tego podstawy. Musimy konkretnie napisać, co nam nie podoba się, gdy tego nie zrobimy, to po co zaczynamy krytykować? Nieuzasadniona krytyka, to może być zmyślona krytyka lub uraza do jakiegoś dzieła czy autora. Krytykę powinniśmy zacząć od przemyślenia, przeanalizowania tematu, gdy mamy już konkretne zdanie, możemy z czystym sumieniem zacząć krytykować.

KI: Hmmm, ja mogę wypowiedzieć się tylko za siebie. Zawsze staram się uzasadnić swoją opinię - jeśli piszę, że książka mi się nie spodobała to dodaję również dlaczego. Myślę jednak, że blogerów książkowych jest tak wielu, że na pewno znajdą się również tacy, którzy hejtują tylko dla przyjemności. Coś na zasadzie "Nie lubię tego autora bo nie i kropka". Świata nie zmienimy - możemy jedynie pracować nad sobą, a blogi, których autorzy nie potrafią poprzeć swojego zdania konkretnymi argumentami najlepiej omijać szerokim łukiem.

I: No oczywiście, że tak. Jeśli coś mi się nie podoba, to wymieniam i piszę co mi nie pasowało, czasem nawet podaje konkretne przykłady na poszczególnych fragmentach, by czytelnicy bloga i autor wiedzieli o co mi chodzi. Chodzi nam o szczerą, popartą argumentami opinię, a nie hejt, bo mamy zły dzień lub nie lubimy autora.

N: Nawiązując do Kamili, znam blogerów, którzy krytykują od tak, dla zasady, "bo hejt się lepiej sprzedaje". Osobiście popieram konstruktywną krytykę, jak już wcześniej pisałam, z uzasadnieniem, dlaczego nie podobali mi się bohaterowie, pomysł lub akcja.



CZY AUTORZY REAGUJĄ Z KLASĄ NA KRYTYKĘ ?

KI: Autor też człowiek i wydaje mi się, że po prostu zależy to od jego charakteru czy tego jak został wychowany. Jedni będą się obrażać, inni przyjmą krytykę z godnością. Tak samo dzieje się w naszym codziennym życiu i nie mamy na to wpływu. Miejmy nadzieję, że takich zachowań kiedy autor obraża recenzenta będzie coraz mniej, bo to, że ktoś wydał książkę nie znaczy wcale, że jest lepszy i że może w tym wypadku pomiatać czytelnikami. Zarówno ze strony recenzenta jak i autora musi być szacunek i wtedy wszystko powinno być dobrze.

I: Oj z tym różnie bywa, spotykałam się z sytuacjami gdzie autor, z którym utrzymuję kontakt potrafił się obrazić, bo śmiałam skrytykować. Nagle urywał się kontakt i sympatia chwilowo mijała. Ale jak pisze Kamila, autor to tylko człowiek i różnie reaguje. Może być mu przykro, ale przyjąć krytykę ze spokojem, ale może też się obrazić.

N: Znowu zgodzę się z Kamilą, że dużo zależy od charakteru. Również od wieku, bo inne zachowanie dopuszcza się u nastolatka, a inne u osoby dorosłej. Podobnie ze stażem pisarskim. Debiutant takim zachowaniem zraża czytelników i psuje sobie "karierę". I nawiązując do tego, że wydanie książki nie równa się z byciem lepszym - zgadzam się! Dla mnie pisarz jest rzemieślnikiem, artystą, który tworzy coś dla innych i tylko po części dla samego siebie. Powinien być więcej otwarty na pochwałę i krytykę, ale tylko dotąd, dopóki dotyczy ona jego twórczości, a nie jego osoby. Krytykujmy morderców, terrorystów etc., bo to, co robią odzwierciedla to, co mają w głowie. Nie ma co krytykować autora po tym, co pisze. Można jedynie osądzać to, jak reaguje na negatywne opinie.

D: Nie zawsze. Osobiście nie spotkałam się z tym, ale słyszałam nieraz, że niektórzy obrażają recenzentów i każą usunąć daną recenzje. Trochę to nienormalne dla mnie, no bo wydajesz to krytyka i tak Cię spotka. Nie ważne, czy napiszesz bestseller, czy kompletny gniot. Autor powinien mieć szacunek do recenzentów, jak my mamy szacunek do ich pracy.

KW: Większość pisarzy reaguje z kulturą na krytykę, toleruje nasze zdanie, ale jak już wspominałyście wczoraj o Panu Konradzie, który powiedzmy nie pogodził się z krytyką. Nie powinien rozgłaszać tego, co ktoś sądzi o jego książce, ale dzięki takiemu działaniu, dzieło tego Pana zyskało wielką popularność. Każdy chciał się przekonać czy ta książka jest naprawdę tak zła, czy może jest wręcz odwrotnie. Cenię sobie autorów, którzy z cierpliwością przyjmują słowa krytyki oraz starają się poprawić to, co okazało się wadą. Ta osoba wie, że jeszcze musi dużo pracować, aby dotrzeć do doskonałości. Zgadzam się także z wami, autor też człowiek..
Tak Dominika, masz rację każdy powinien odnosić się do siebie z szacunkiem. Nie ważne czy to autor, recenzent czy czytelnik.

D: No co to by było za ocenianie, gdyby każdy warczał na każdego tak blogsfera jest pełna fałszywych recenzentek, a do tego pisarze również są różni.

KI: Hmmm, ale w sumie jakoś mnie to nie dziwi. Jak patrzę na zachowanie ludzi z mojej szkoły czy osób na osiedlu to naprawdę czasami przestaję wierzyć w ludzi. Wszędzie tylko fałsz i krzywdzenie siebie nawzajem. Chyba tak już po prostu jest, więc skoro ktoś już jest takim człowiekiem to logiczne, że jak wyda książkę to każdego kto zwróci mu kulturalnie uwagę będzie mieszał z błotem. Dziwny jest ten świat...

D: Hah zależy od osoby, ja przyjmuję krytykę, ale grono "osób" twierdzi, że nie i szkaluje mnie gdzie leci. Tak samo jest na odwrót, recenzent zwraca uwagę, a autor miesza z błotem.

I: Dokładnie, ale muszę przyznać, że im dużej jestem blogosferze tym bardziej jestem zdumiona. Rozumiem, że krytyka boli, ale gdy autor do recenzenta pisze, że ok rozumie i dziękuje za uwagi, a do innych obraża go, to już jest coś nie tak.

KI: Czasami wydaje mi się, że jestem jakimś wrażliwym ewenementem, bo naprawdę nienawidzę krzywdzenia innych osób i staram się nigdy tego nie robić. Tylko w dzisiejszych czasach taka postawa niestety się nie opłaca, ale trudno - przynajmniej żyję zgodnie ze swoim sumieniem...

D: Prawda Kamilo, mam dokładnie to samo, i robię dokładnie to samo.

KI: I pewnie nie raz przez to dostałaś po dupie ;c (przepraszam za użycie tego słowa, ale no cóż... taka prawda)

I: Kamila, mam tak samo, chociaż niektórym ciężko w to uwierzyć.

D: Oj prawda, przyjaciele okazali się najgorszymi wrogami.

KI: Eh.. Dominika skąd ja to znam.

I: Właśnie...

KW: Ej no ale bez przesady, nikt nie powinien, nikogo obrażać nawet za pośrednictwem internetu.

D: Nie powinien, ale robi to, bo może nie jest to karalne tak bardzo jak by mogło być. A jak już kogoś złapią, to sprawa ciągnie się latami.

I: Nie powinien, ale chyba nie każdy jest tego świadomy.

KW: No ale na pewno kiedyś znajda tego kogoś, teraz technologia może zdziałać wszystko. Ale także prawdą jest że potem sprawa ciągnie się bardzo długo.

KI: Tylko, że to wychodzi tak samo jakby ktoś na podwórku powiedział, że jesteśmy głupie bo czytamy książki... I co pójdzie ktoś z tym do sądu? Z takimi ludźmi nie wygrasz, niestety ;(

D: Nie, jeśli myślisz, że jesteś o krok do przodu, to nagle ten ktoś, znajduje się przed tobą i popycha cię tak mocno, że upadasz.

KW: Tak i to jest najgorsze, bo jesteśmy bezsilni.

D: True.

I: Smutna prawda.

KW: Niestety...

KI: Ale się smutno zrobiło... Ej ważne żeby mieć wokół siebie szczere osoby i np. prowadzić takie świetne konwersacje jak ta tutaj :)

D: Haha bo grunt to znaleźć grupę najlepszych :D

KW: Kamila ma rację, powinniśmy cieszyć się życiem i nie zwracać uwagi na innych.



CZY AUTORZY STARAJĄ SIĘ WYKORZYSTAĆ TO, IŻ SĄ KRYTYKOWANI NA WIELU PORTALACH? TO DOBRA REKLAMA ?

I: Niektórzy tak (przykład p. Lewandowki, nawet teraz robimy mu reklamę!) Nieważne jak mówią, byle mówili. Pojawiają się, napędzają rozmowy, a my jesteśmy tacy, że z czystej ciekawości sięgniemy po książkę, no chyba, że autor przegnie. Ale niektórzy starają się, by takich opinii było jak najmniej w sieci.

N: Nie tylko p. Lewandowski, Irenko. Są tacy, którzy bardziej nadmuchują wszelkie krytyczne recenzje, by pokazać, jaki to świat jest niesprawiedliwy. I to znani i lubiani polscy pisarze. Moich uwag chyba jedna z pisarek, które mam na myśli, nie przytoczyła, ale widziałam nie raz inne z tekstami w stylu "Jak się nie podoba, to po co piszesz opinię i psujesz ogólną ocenę?". Prawda, że p. Lewandowski najbardziej się wybił - drugi tom jego serii jest już na liście bestsellerów Empiku w swojej kategorii.

D: Tak, absolutnie tak. Wielu z nich udaje pokrzywdzonych, chcąc tym wzbudzić ciekawość innych, by Ci kupili ich książki. Jak wiadomo im większy szum, tym większa sprzedaż (szkoda, że ja na to nie wpadłam) Ktoś napisze coś negatywnego, autor zaczyna rozpowiadać wszem i wobec jak to jest źle traktowany, to podchwytują inny, plotka idzie w świat, a magazyny pozbywają się zapasów.

KW: Krytyka autora, czy jego dzieła na wielu portalach, myślę że to dobra reklama. Po wielu negatywnych opiniach, zapewne każda z nas chciałaby przekonać się, czy książka jest naprawdę tak zła jak mówią. Krytyczna opinia jest jak buum i dzięki temu chcemy przeczytać daną pozycję, taka opinia, która wywiera wielki szok na czytelnikach, dociera do szerszego grona osób. Dzięki czemu autor zyskuje większą popularność, ale zarazem okrywa się złą sławą.

KI: Myślę, że jest to raczej rzadkość. Oczywiście zdarzają się jakieś nietypowe przypadki, ale to raczej raz na jakiś czas. Większość autorów woli zapomnieć o negatywnej opinii recenzenta i nie robić z tego wielkiej afery. Szczególnie, że po takich akcjach autor jest raczej na straconej pozycji i wielu czytelników nawet nie chce wziąć jego książki do ręki.

KW: Lub wygrywa ciekawość.

D: Im bardziej autor robi szum i jest nadęty, tym mniej chce czytać jego książki.

KW: Z tego co zaobserwowałam po moich znajomych, większość garnie się do książek lub dzieł pisarzy, którzy zostali okryci złą sławą. Zdecydowanie u nich wygrała ciekawość.

D: Dobrze być wyjątkiem :D

KW: Może nie jesteś jedyna, ale ja np kieruję się swoim rozumem i czytam to co mi się podoba, a nie to o czym jest teraz głośno.

I: Ja tak samo, chociaż... jest paru autorów, których postępowanie nie podoba mi się, ale czytam ich powieści bo lubię ich twórczość. Potrafię oddzielić swoją antypatię od tego co myślę o książce.

KI: Dokładnie, każdy powinien czytać to na co ma ochotę, a nie zmuszać się do gatunków, których nie lubi tylko dlatego, że jest o nich głośno.



AUTOR CZY RECENZENT, KTÓRY POWINIEN PIERWSZY USTĄPIĆ PRZY KONFLIKCIE?

N: Zależy, czego dotyczy konflikt i jak daleko zdążył zajść. Jeśli wina leży po stronie autora, bo nie przyjął konstruktywnej krytyki, wtedy to on powinien pierwszy odpuścić. Jeśli jednak recenzent wysunął bezpodstawne oskarżenia albo obraził autora (komentujemy twórczość, nie człowieka!), to wtedy przeprosiny są jak najbardziej w jego gestii.

D: Zadałam pytanie, na które sama nie mam do końca odpowiedzi. Myślę, że oboje powinni mieć głowę i w ogóle nie wchodzić w żadne konflikty. Oboje mogą stracić na takiej przepychance słownej. Autor czytelników, którzy by kupili jego dzieło, a recenzent wydawnictwa współpracujące jak i opinie dobrego i godnego zaufania. W takiej sytuacji trzeba wykazać się klasą i opanowaniem, trzeba wiedzieć kiedy ustąpić.

KW: Myślę, że w trakcje konfliktu powinien ustąpić autor. Przez jakikolwiek konflikt może zepsuć sobie opinię, a na pewno tego by nie chciał. To niekorzystnie wpłynęłoby na sprzedaż książek napisanych przez danego autora.

KI: Najlepszym rozwiązaniem według mnie jest spokojna rozmowa i próba dojścia do kompromisu. Ale jak wiadomo rzadko udaje się takie coś wyegzekwować. Ustąpi ten, który ma trochę oleju w głowie i nie będzie chciał marnować czasu na bezsensowne kłótnie. Z niektórymi ludźmi po prostu ni da się dojść do porozumienia i wtedy trzeba odpuścić - schować dumę do kieszeni i dalej robić to co się kocha.

I: Trudne pytanie, bo to zależy jak reaguje autor. Jeśli rozmowa jest na poziomie, autor i recenzent mają argumenty, to do wyczerpania tematu, ale gdy autor bezpodstawnie "się rzuca" i przeciąga, to recenzent, bo po co się denerwować? No, Kamila lepiej opisała to co ja próbowałam

KW: Tak, Kamila napisałaś wszystko to co ja bym powiedziała, ale nie potrafiłam ubrać tego w słowa i nie dopisałam tego



W JAKI SPOSÓB WYDAWNICTWO POWINNO USTOSUNKOWAĆ SIĘ DO ZAISTNIAŁEGO SPORU NA LINI AUTOR-RECENZENT? MYŚLICIE, ŻE POWINNI SIĘ WTRĄCAĆ CZY RACZEJ ODPUŚCIĆ I NICZEGO NIE KOMENTOWAĆ?

D: Odpuścić. Myślę, że lepiej jak się nie wtrącają. Mogą dać tam jakieś upomnienie, ale nie powinni raczej się zagłębiać. To sprawa między Autorek i recenzentem, oni powinni sami mieć tyle oleju w głowie, by zakończyć spór.

KW: Myślę, że wydawnictwo nie powinno ingerować w sprawy i relacje autor-recenzent. Działanie osoby trzeciej może pogorszyć konflikt, który już zaistniał. Wydawnictwo powinno stać się niewidzialne dla obojga stron.

KI: W większości przypadków wydawnictwo nie powinno mieć wpływu na to co ukazuje się w recenzji i co na to odpowiada autor. Jeśli ktoś nie szkaluje bezpodstawnie wydawnictwa to uważam, że nie powinno ono się wtrącać. Chyba, że wychodzi z tego naprawdę duża afera i nie wiadomo, że autor z recenzentem nie dojdą do porozumienia. Wtedy wydawca powinien starać się pogodzić obie strony. Zdecydowanie nie pochwalam jakiegoś zastraszania pozwami sądowymi, bo to jest dla mnie lekkie przekroczenie granicy.

I: Jeśli krytyka nie uderza bezpośrednio w wydawcę, to nie powinien się wtrącać, oczywiście mówię o konstruktywnej krytyce. Bo jeśli recenzent hejtuje dla przyjemności lub bo nie lubi czytanego gatunku, to powinien bronić autora.

N: Znowu wszystko zależy od tego, czym podparta jest krytyka i czego dotyczy. Jeśli byśmy powołały się na przykład sprzed kilku czy kilkunastu miesięcy, gdzie blogerka napisała, że wydawca wyrządził autorowi krzywdę, a w zamian za to dostała pozew sądowy, to widzimy wyraźnie, że wydawnictwo zareagowało za ostro i nie umiało przyznać się do błędu. Autor też w takich sytuacjach często wtrąci swoje trzy grosze z uwagami pod adresem recenzenta, podczas gdy powinien bronić swojego interesu i poprosić wydawcę o naprawienie szkód. Na pewno wydawnictwo powinno się wtrącić w sytuacji takiej jak ta z p. Lewandowskim.

KW: Wydawnictwo powinno starać się pogodzić obie strony, ale nie tak, gdzie doszłoby do jeszcze większej kłótni recenzenta i autora.

I: Uważam jednak jak Natalia, w sytuacjach takich jak np. z p. Lewandowskim powinno wydawnictwo reagować. Autor u nich wydaje, a jego odbiór krytyki jakoś wpływa na stosunek czytelnika do wydawnictwa.

D: Wszystko zależy od sytuacji i tego jak wielki jest konflikt.

KI: Dokładnie, przecież takie działanie autora może odbić się negatywnie na wydawnictwie.

I: Dokładnie tak.

KW: Zgadzam się z Dominiką, może wydawnictwo nie wiedziało jak wielki jest konflikt.

D: Jakie my zgodne kobiety. A mówią, że zamknąć 5 bab w jednym pomieszczeniu, to się pozabijają :D


KI: Dobra ekipa się dobrała to można rozmawiać :D