środa, 30 marca 2016

"Zima koloru turkusu" Carina Bartsch- recenzja książki


Zima koloru turkusu
Cykl: Lato koloru wiśni tom 2
Tytuł oryginalny: Türkisgrüner Winter
Autor: Carina Bartsch
Tłumaczenie: 
Emilia Kledzik

Wydawnictwo: Media Rodzina
Wydanie polskie: 2015
Liczba stron: 
456



"Masz na mnie wpływ, którego nie umiem opisać słowami. To więcej niż być zakochanym. To coś głębszego, jakbyś była elementem, którego od dawna mi brakowało. Kiedy nie jestem blisko ciebie, czuję pustkę i tylko ty możesz ją wypełnić. Wystarczy, że na ciebie spojrzę, a zapominam o całym świecie."





  Po raz kolejny spotykamy się z Emely i Elyasem, przeżywamy z nimi historię ich życia. 
Gdzieś w drodze ku swojej miłości pogubili się. 
Nie wiedzą co ich czeka. 
Dlaczego Elyas zniknął właśnie wtedy, gdy dziewczyna zaczęła mu ufać? 
To nic przecież wciąż ma internetowego wielbiciela, który jej pomoże. 
Czy dojdzie do ich spotkania?
Czy wydarzy się coś pomiędzy Emely i Elyasem?


"Oczywiście byłam świadoma, że alkohol nie jest rozwiązaniem, ale woda zasadniczo też nim nie była."

  
    Zapewne czytaliście recenzję pierwszego tomu, którą napisałam kilka dni temu. "Lato koloru wiśni" tak bardzo mi się spodobało, że od razu musiałam sięgnąć po kolejny tom i już ostatni z tej serii. Będę rozpaczać, naprawdę. Zakończenie były świetne, trochę za słodkie, jeśli mogę tak powiedzieć, ale moim zdaniem idealnie współgrało z resztą książki. Po wielu przeszkodach nareszcie nastał szczęśliwy czas. Pierwszy raz przeczytałam serię książek o temacie miłosnym, która tak bardzo by mi się spodobała. Na długo nie zapomnę o tych dziełach, które zachwyciły mnie i oczarowały. Już od kilku dni mam kaca po tych książkach, nie potrafię odnaleźć się w naszym świecie, za bardzo mnie pochłonęły, abym mogła tak od razu powrócić do zwykłej codzienności. Przytłacza mnie wizja tego, że nigdy taka historia mi się nie przytrafi. Piękna opowieść z ciekawym humorem, która zapada głęboko w pamięci. 


"Zacząłem zadawać sobie pytanie, czy rzeczywiście wszystko zaczęło się od nowa, czy może nigdy się nie skończyło."


    "Zima koloru turkusu" opowiada niebanalną historię romantyczną dwojga studentów. W tym tomie opowieść pary nie straciła nic ze swojego uroku. Mogę nawet bez wahania powiedzieć, iż w tym tomie losy Emely i Elyasa potoczyły się dosyć dziwnie, ale to daje nam kilka chwil na oderwanie się od ich skomplikowanej relacji. Co w sumie jest dosyć dobrym działaniem, nie musimy ciągle zastanawiać się w jakim momencie splotą się ich drogi, zwracamy odrobinę więcej uwagi na innych bohaterów i ich problemy, które nie każdy potrafi zauważyć. Carina Bartsch trochę bardziej rozbudowała akcję książki. Napisała ten tom nie tylko z myślą o głównych postaciach i o ich relacji, ale skupiła się również na poważniejszych problemach, z którymi borykają się niektórzy nastolatkowie typu: samobójstwo, odrzucenie. Dzięki temu autorka dodała więcej wartości tej książce, zrobiła coś niesamowitego. Opowiedziała historię miłości, zarazem ucząc nas, że powinniśmy zauważać co dzieje się z naszymi przyjaciółmi i czy potrzebują pomocy. Nie powinniśmy być ślepi na krzywdę innych. 



"Dopiero kiedy człowiek przeżyje piekło, może docenić piękno nieba."


   Ta część jak i poprzednia, została napisana lekkim oraz przyjemnym językiem. Książkę czyta się w zastraszającym tempie, ciężko jest zauważyć, że tak naprawdę ma ponad czterysta stron. Ta historia tak wciąga, że nie zauważamy jej objętości. 
   Czytając ten tom zwróciłam uwagę, że powieść została urozmaicona e-mailami, smsami oraz dużą ilością dialogów, które miały zapewne być charakterystyczne dla tej książki, choć momentami rozmowy bohaterów są dosyć sztywne, mimo to miło czyta się te słowne i humorystyczne potyczki dwójki bohaterów. 
   Nie sądziłam, że Carina Bartsch tak bardzo zmieni konstrukcję tej książki. W poprzednim tomie było wiele humoru, słownych potyczek, wmawiania sobie, że Emely i Elyas nic dla siebie nie znaczą. Zaś w tym tomie występuje tyle bólu, cierpienia oraz smutku, aż nie potrafię tego pojąć. Jak to możliwe, że autorce udało się w tak dobry sposób zmienić uczucia i emocje towarzyszące bohaterom? To niepojęte! Zamiast wybuchów śmiechu, w tym tomie towarzyszyły nam łzy oraz tony chusteczek, których nie sposób było się pozbyć, aż do ostatnich słów dzieła. 
   "Zima koloru turkusu" jest bardziej smutną, dramatyczną, lecz mimo to wciąż magiczną książką. Ten tom jest piękniejszy niż wcześniejszy. Zachwyca uczuciami oraz emocjami dwojga bohaterów, których aktualnie wiążą dziwne stosunki. 


"Przecież nie mamy wpływu na to, w kim się zakochujemy. To się po prostu przydarza. Wszystkim ludziom (...) Oczywiście, że to zdarzało się każdemu. Ale tylko idiota ustawiał się na klifie i myślał, że dzięki temu dotknie nieba."


   Emely, w tym tomie również jest sarkastyczną dziewczyną, ale bardziej irytującą niż zwykle. Jej irracjonalne działania są bez sensu. Ciągle podejmowała głupie i pozbawione logiki decyzje, w których nie uwzględniała niektórych faktów lub ich nie potrafiła odkryć. Nie zastanawiała się czy podejmuje dobrą decyzję dla niej i innych.
   Elyas- niejednoznaczny, intrygujący oraz tajemniczy, lecz w tym tomie również wrażliwy i opiekuńczy. Znoszący wiele cierpień, smutków odrzucenia oraz barku zaufania od najbliższych. Chłopak, który niespodziewanie zmienił się w ciągu kilku miesięcy. Skrzywdzony do granic. Za każdym razem, gdy coś mówił miałam łzy w oczach. Niesamowita postać! 
   Na przestrzeni kilku miesięcy, kiedy odbywały się wspomniane wydarzenia dostrzegamy zmiany zachodzące pomiędzy bohaterami. Zauważamy łączące ich więzi, podobieństwa, zainteresowania oraz co jest niemożliwe- uczucia oraz emocje. Dzięki nim moje serce było jak na rollercoasterze. Uczucia bohaterów tak szybko zmieniały się, że moje serce o mało nie wyskoczyło z piersi, ale za to wielokrotnie zostało zmiażdżone i kolejno reanimowane. 

   Szczerze, brak mi słów, aby wyrazić wszystko co czuje o tej książce i dzięki tej książce. To wszystko jest niesamowite! Sami musicie przeżyć tę opowieść, aby przekonać się o czym mówię. Zapewniam was, że ta pozycja was oczaruje jeszcze bardziej niż pierwszy tom. 



"- Czy to znaczy, że my mamy... historię? - zapytał.
- Elyas - powiedziałam z uśmiechem. - Myślę, że materiału starczyłoby na całą książkę, i to tak grubą, że dałoby radę zrobić z niej dwa tomy!"




niedziela, 27 marca 2016

"Lato koloru wiśni" Carina Bartsch- recenzja książki


Lato koloru wiśni
Cykl: Lato koloru wiśni tom 1
Tytuł oryginalny: Kirschroter Sommer
Autor: Carina Bartsch
Tłumaczenie: 
Emilia Kledzik

Wydawnictwo: Media Rodzina
Wydanie polskie: 2015
Liczba stron: 
496


"A przecież książki to jeden z najcenniejszych darów na ziemi. Kunsztownie zestawione słowa, które zmieniały się w melodię, a potem w obrazy. Białe, puste kartki, na których powstawały światy większe od wszechświata. Przestrzenie, które wciągały ludzi i kazały im zapominać o wszystkim wokół. Literatura była magicznym zaklęciem, któremu całkowicie uległam."



  Emely to sarkastyczna dziewczyna, która studiuje literaturoznawstwo. 
Cieszy się, kiedy do Berlina wprowadza się jej najlepsza przyjaciółka- Alex, ale jeszcze nie wie gdzie zamierza ona mieszkać.  
Tego się nie spodziewała. 
Elyas to przystojny chłopak, o turkusowych oczach, brat Alex, ale najbardziej znienawidzona osoba przez Emely.
Niespodziewanie Emely zyskuje tajemniczego wielbiciela... 



"-Wiesz co? Gdyby w słowniku były obrazki, obok słowa "dupek" znajdowałoby się twoje zdjęcie.

-Wow- zaśmiał się- Można by pomyśleć, że mnie nie cierpisz.

-Mogę tylko zasugerować, byś zaufał swojej intuicji."


  Jeśli ktoś zagląda tu często wie, że nie przepadam za romansami, powieściami romantycznymi, wszystkimi książkami utrzymanymi w tym temacie. Dlatego byłam dosyć sceptycznie nastawiona, gdy zaczynałam czytać tę pozycję. W ogóle wychodziłam z założenia, jak mi się nie spodoba to, do niej nie wracam już nigdy. Po skończonej lekturze nie wiem jak mogłam myśleć o tej książce w ten sposób. "Lato koloru wiśni" jest od teraz moją ulubioną książką, jest ona najlepszą pozycją jaką ostatnio miałam możliwość przeczytać. Dzięki tej książce pokochałam lekkie powieści miłosne, mam nadzieję, że uda mi się trafić na książkę o podobnej tematyce, która tak bardzo mi się spodoba. (A zdradzę wam, że już czytam "Zimę koloru turkusu" i jestem równie zachwycona, ale o tym następnym razem:D) 


"- Gilotyna, ukamienowanie, rozstrzelanie czy stryczek?
- Hmmm? – zapytałam.
- Patrzysz na mnie z taką złością, jakbyś już myślała o morderstwie. A ja pytam, w jaki sposób.
- Chwilowo najchętniej posłużyłabym się ręcznym granatem. Poszłoby najszybciej."


   "Lato koloru wiśni" to niezobowiązująca powieść, którą każdy pokocha. Nie sposób jej nie polubić. Książka chwyta za serca oraz skłania nas do chwil refleksji. Akcja książki nie jest rozbudowana, ale w tym wypadku to idzie na plus. W tej książce autorka nie skupiła się na akcji lecz na emocjach, uczuciach i myślach bohaterów. Pokazuje nam, że tak naprawdę nie są oni puści, lecz wewnątrz posiadają o wiele więcej niż to pokazują. Dzięki temu ta książka podoba mi się jeszcze bardziej, nie jest jakaś płaska, jest prawdziwa! Autorka pokazuje, że taka historia może zdarzyć się każdemu z nas. 
   Uważam, że historia Emely i Elyasa, w swojej dramatyczności jest piękna na swój sposób. Zachwyca i pochłania czytelnika do reszty. Po skończeniu tego tomu zastanawiam się i czuję, że ja także chciałabym przeżyć taką historię, po części niemożliwą, ale jednak ma w sobie wiele autentyczności. 
    
   Zapewne wiele z was powie, że to jest stereotypowy i naciągany romans, zgodzę się z wami, ale ta książka posiada coś w sobie dzięki czemu to nam nie przeszkadza, a wręcz zachwyca! Ta książka spodobała mi się tak bardzo, jak "Trylogia czasu" Kerstin Gier, można zauważyć że niemieccy autorzy mają wielki talent do kreowania wątków miłosnych.
Po przeczytaniu wielu dystopii, książek fantastycznych i innych dzieł, ta pozycja jest idealna na oderwanie się od monotonii, pozwala nam odpocząć oraz spędzić chwilę w doborowym towarzystwie przy fantastycznej historii. 


"Czasem uświadamiamy sobie różne rzeczy dopiero, kiedy o nich opowiemy. Jeśli zachowujemy je dla siebie, możemy je upiększać, zniekształcać, a nawet wypierać. Wypowiedziane – stają wyraźnie przed oczami. Zaśmiej się komuś w twarz albo wykrzycz coś, czego ten nie chce sobie uświadomić."


   "Lato koloru wiśni" zostało napisane lekkim i prostym językiem, które mimo objętości czyta się bardzo szybko. Naprawdę zdziwiłam się, gdy po dwóch wieczorach zobaczyłam, że jestem już praktycznie u końcu całej opowieści. 
Przepadłam w tej historii, oczarowała mnie już od pierwszych chwil, a na koniec mnie zadziwiła. Zakończenie skumulowało kilka wątków, które spowodowały niefortunne zakończenie dzięki, któremu chce się od razu chwycić za kolejny tom. Po przeczytaniu ostatnich słów nie wiemy co ze sobą zrobić, jedyne co nam pozostaje do zapoznanie się z kolejnym tomem. 


"Moja teoria, że mężczyźni przychodzą na świat z wadą mózgu, potwierdzała się z każdym dniem."


   Komu polecam przeczytanie tej książki? Zapewne każdemu z was, kto już ma dość wymagających książek. Ta pozycja, jak to się mówi, potrafi odmóżdżyć i zachwycić zarazem. Serdecznie Wam ją polecam! Niczego nie stracicie zapoznając się z tą powieścią, możecie tylko zyskać kolejną książkę, którą pokochacie. 


" -A co to jest miłość w ogóle?
- Kaprys natury, defekt genetyczny – nazwij to, jak chcesz. Faktem jest, że miłość istnieje tylko po to, by dwoje ludzi po prokreacji zostało razem tak długo, aż potomek osiągnie pełnoletność."



czwartek, 24 marca 2016

Recenzja ksiażki: "Mara Dyer. Przemiana" Michelle Hodkin



Mara Dyer. Przemiana
Cykl: Mara Dyer tom 2
Tytuł oryginalny: The Evolution of Mara Dyer
Autor: Michelle Hodkin
Tłumaczenie: 
Małgorzata Fabianowska
Wydawnictwo: YA!
Wydanie polskie: 2015
Liczba stron: 478



"- Pisz w pierwszej osobie czasu teraźniejszego, dobrze ci radzę - powiedział. - Wówczas czytelnik do końca nie będzie wiedział, czy bohaterka przeżyła swoje opętanie. Choć przyznam, że nie jest to najłatwiejszy sposób narracji - dodał i znów zniknął."




Mara nie wie Kim jest?
Co jest rzeczywistością, a co fikcją. 
Czy jest chora, czy najnormalniejsza ze wszystkich? 
Jaka jest prawda?
Czy jedna decyzja może doprowadzić do śmierci najbliższych?



"Czasami największą tajemnicę najłatwiej jest wyznać obcej osobie."


   Po genialnym pierwszym tomie, nadszedł czas, aby poznać teraz kolejny. Odwlekałam to, przez bardzo długi czas, ostatecznie przemogłam się. I szczerze wam powiem, nie jestem w stu procentach zadowolona z tego tomu. Nie zachwycił mnie tak bardzo jak poprzedni. Oczekiwałam czegoś lepszego, choć nie będę narzekała, bo też, aż tak tragicznie to nie jest. Zawsze mogło być gorzej. 



"- Jestem zbyt wielką egoistką żeby, cię zostawić - powiedziałam, Noah odsunął się odrobinę, żebym mogła zobaczyć jego uśmiech,
- A ja jestem zbyt wielkim egoistą, żeby ci na to pozwolić."



   W tym tomie na nowo poznajemy głównych bohaterów. Noah to fantastyczna postać, o której nie sposób zapomnieć, choć w tym tomie stał się trochę inny. Stał się bardziej tajemniczy, jego bezwarunkowa miłość zniknęła. Kochał Marę, ale nie w taki sposób jak w pierwszej części. Czegoś zabrakło ich związkowi, mam nadzieję, że trzeci tom nadrobi to.
   Mara to bohaterka, która w poprzednim tobie była nawet znośną postacią, ale w tej części myślałam, że nie wytrzymam. Jej postać tak bardzo mnie irytowała, że momentami nie potrafiłam się powstrzymać by wyrazić niemiły komentarz w jej stronę. Może to dlatego, że w tym samym czasie czytałam jeszcze dwie inne książki, w których byli wspaniali bohaterowie, który mieli lepszy charakter od niej. Nie mam pojęcia, może sama w sobie jest taka irytująca? A co wy o niej myślicie? A może ona tak bardzo mnie irytuje, bo nie wiadomo jaka jest naprawdę, nie odkryła przed nami kim jest w rzeczywistości, jakim człowiekiem.
   Związek Mary i Noaha jest piękny, ale w tym tomie zabrakło tego ognia i namiętności pomiędzy nimi. Myślałam, że w tej części ich związek się rozwinie, a wyglądało na to jakby się cofał. W ich związku nie nastąpiła jakaś wielka zmiana, co mnie rozczarowało. 


"Jeżeli spodziewasz się po ludziach najgorszego, dostaniesz od nich to, co najgorsze."


    Po przeczytaniu "Mara Dyer. Tajemnica" uznałam, że autorka postawiła sobie wysoko poprzeczkę i nadal trzymam się tego zdania. Michelle Hodkin nie zachwyciła mnie tak jak w poprzednim tomie, nie wywarła na mnie tak wielkiego wrażenia, więc nie przeskoczyła wcześniej postawionego sobie poziomu. Spodziewałam się czegoś lepszego, ale niektórzy z was mnie ostrzegali, że drugi tom jest słabszy. Teraz zastanawiam się czy czytać trzeci tom. Pewnie znowu opóźnię zapoznanie się z nim, na kilka miesięcy. 
    
   Tak jak w poprzednim tomie fabuła jest świetnie skonstruowana. Poznając nowe fakty nie możemy dotrzeć do sedna sprawy. Wszystkie wiadomością krążą gdzieś w około, ale nie możemy ich połączyć i rozwiązać całą sprawę. Wszystko wyślizguje się nam z rąk, jeszcze niczego nie jesteśmy pewni, wszystko wygląda jakby było pod wielkim znakiem zapytania. 
Z kolejną przeczytaną stroną, liczba tajemnic wzrasta coraz bardziej, a wcześniejsze nie rozwiązują się. Jesteśmy coraz bardziej w tyle, nie posuwamy się nawet o milimetr do rozwiązania całej sprawy. Wszystko zbija nas z tropu, każdy fakt i szczegół jest mylny, a może ostatecznie okaże się istotny dla całej sprawy. Możliwe, że każdy fakt przybliża nas do rozwiązania sprawy, ale bardziej nas dekoncentruje niż doprowadza na właściwy trop, może tym sposobem autorka chce nam utrzeć nosa i zmylić, może wszystko dzieje się tuż przed naszymi oczyma, ale nie potrafimy tego rozwiązać. Może rozwiązanie jest tuż obok. Tyle mam pytań, co do tej książki. 
Nie potrafię rozszyfrować tej pozycji i chyba dlatego, jest tak bardzo intrygująca, mimo swoich wad. 


"Każdy jest trochę szalony. Jedyna różnica pomiędzy nami a nimi jest taka, że oni lepiej się maskują."


   Ten tom nasuwa nam jeszcze więcej pytań, niż wcześniejsza część. Trochę już się niecierpliwię jakie będzie rozwiązanie tej historii, ale przez te kilka wad nie potrafię chwycić w ręce kolejny i już ostatni tom, jest tyle innych książek do przeczytania. 
Mimo mojego zniechęcenia i obojętności zachęcam was do poznania tej opowieści. Myślę, że przypadnie niektórym osobom do gustu. 
Do czytania zachęcają również słowa, które wyszły spod pióra Michelle Hodkin, są łatwe w zrozumieniu, ale nie infantylne. To właśnie ten język i dobrze skonstruowana fabuła trzyma tą całą, dziwną historię w całości. Od pierwszych stron pochłania nas każdy szczegół tej opowieści bez zastanowienia. Nie mając zaproszenia przedzieramy się do świata Noaha i Mary. Możemy czuć się jak szpiedzy. 

Uwielbiam tą historię za to, że jest inna, niepowtarzalna, jedyna w swoim rodzaju i chyba dzięki tym słowom sięgnę po kolejny tom. Cóż zdarzają się wzloty i upadki, tak już bywa, ale seria "Mara Dyer" to świetny thriller psychologiczny. Jeśli ktoś uwielbia taki gatunek, to zdecydowanie, ta pozycja jest dla niego! 
Mrok, tajemnica i rzeczywistość...


"Zniszczysz go swoją miłością.
Jeśli tak, zniszczę nas oboje."



tumblr

niedziela, 20 marca 2016

"Cztery" Veronica Roth- Recenzja ksiażki




Cztery
Cykl: Niezgodna 0.5 tom
Tytuł oryginalny: Four
Autor: Veronica Roth
Tłumaczenie: 
Marta Czub
Wydawnictwo: Amber
Wydanie polskie: 2014
Liczba stron: 303



"Nie jestem pewny, czy z odwagą jest tak jak z mądrością, że nabiera się jej z wiekiem, ale może tu, w Nieustraszoności, odwaga to najwyższa forma mądrości, świadomość, że przez życie można i powinno się przejść bez strachu."





Właśnie od tych wydarzeń zaczęła się historia Cztery i Tris. 

Szesnastoletni Tobias, syn przywódcy altruizmu, musi podjąć decyzję czy chce zostać w altruizmie lub zmienić swoje życie.

Decyduje się na to, że już nigdy nie będzie tchórzem i nie będzie słaby. 



"Zawsze wydawało mi się to dziwne, że cały ten ból, którego doświadczyłem, nie zostawił żadnego widocznego śladu. Nie mam dowodów i niekiedy zaczynam wątpić, czy to wszystko w ogóle się wydarzyło, bo wspomnienia z czasem się zacierają. Chcę, żeby coś mi przypominało, że choć rany się goją, to nie znikają na zawsze - noszę je ze sobą zawsze i wszędzie, taka jest natura rzeczy, taka jest natura blizn."


   "Cztery" to powieść, która składa się z czterech, krótkich nowel, które Roth wydała na początku osobno, lecz ostatecznie postanowiono połączyć je w jedno. Nowele noszą tytuły: "Transfer",  "Nowicjusz", "Syn" i "Zdrajca". W ostatnim opowiadaniu Tobias poznaje Tris. 

   Ta powieść, to idealne wprowadzenie do świata Cztery. Poznajemy jego dzieciństwo, jego ojca, który znęcał się nad nim. Odkrywamy to, co naprawdę się wydarzyło i nie mieliśmy o tym pojęcia. Odkrywamy prawdziwą twarz Tobiasa, który w "Niezgodnej" nie do końca to robił, dopiero w "Wiernej" pokazał jaki jest naprawdę. Czytając te nowelki mogliśmy zaobserwować jak zmieniał się główny bohater na przestrzeni lat. Jak zmieniły go trudne doświadczenia, jak go ukształtowały. Zauważamy w jaki sposób zmienił swoje postrzeganie świata i rozumienie jego. A przede wszystkim, odkrywamy prawdziwe uczucia Cztery, których nie okazywał lub nie pokazywał w głównej serii książek. W tych opowiadaniach poznajemy każdą myśl, każde uczucie oraz miłość, którą darzył Tris. Z tej perspektywy wszystko wygląda inaczej, ale nic nie straciło swojego uroku. 


"Bez względu na to co twierdzi ta kobieta, tu wcale nie jest bezpiecznie. Nie ma bezpiecznych miejsc, bezpiecznych prawd, bezpiecznych sekretów."


  Ta powieść to ciekawy dodatek do całej serii "Niezgodna". Cieszy, jeśli już jakiś czas temu skończyliśmy całą serię. Moim zdaniem, "Cztery" jak na zbiór opowiadań jest dosyć dobry. Stylem pisania wciąż trzyma ten sam poziom, co w głównej serii, nie ma się do czego przyczepić. Książkę czyta się bardzo szybko i przyjemnie mimo, iż znamy już część z tych historii.

  Dzięki tej cieniutkiej książce mogliśmy poznać na nowo Zeke,  Shaunę czy nawet Ericka. Tutaj autorka rozwinęła wątki tych bohaterów, których mieliśmy możliwość poznania w głównych częściach. Dzięki tym opowiadaniom mogliśmy dowiedzieć się w jakim momencie życia Tobiasa powstała wrogość względem Erica. Szczerze powiedziawszy nie spodziewałam się takiego wyjaśnienia sprawy. 
   W tej pozycji wiele może nas zaskoczyć, zdziwić lub przestraszyć, ale głównym zamysłem było wyjaśnienie nam kilku istotnych spraw z życia Tobiasa. 


"Ale w którymś momencie zabroniłem sobie o tym marzyć, bo dużo trudniej marzyć o czymś, czego nie można dostać, niż radzić sobie z tym, co jest naprawdę."


   Jeśli ktoś nie czytał serii "Niezgodnej", a ma zamiar to zrobić, powinien zacząć właśnie od tej pozycji! Również polecam przeczytanie tej książki wszystkim fanom innych dzieł Veronicy Roth. 
Ja już zakończyłam swoją historię z tą serią, cieszę się, że mogłam poznać część historii z innej perspektywy. Uważam, że jak na prequel, ta książka była bardzo dobra, momentami wydawało mi się, że nawet lepsza od niektórych tomów z całej serii. A teraz pozostało mi oczekiwanie na ekranizacje. Mam nadzieję, że będą udane. 


"Martwi mogą zostać bohaterami, bo nie sprawią nam już zawodu."



czwartek, 17 marca 2016

To już dzisiaj! "Nelly Rapp- Upiorna Agentka"


Już dzisiaj odbyła się premiera książek dla dzieci pt."Nelly Rapp- Upiorna Agentka" autorstwa Martina Widmarka.

Zapraszam do zapoznania się z trailerem książki i zachęcam do przeczytania recenzji. Może kupicie te książki dla swoich pociech?? 




Książki można zakupić na stronie empik.com,
http://www.empik.com/szukaj/produkt?q=Nelly%20Rapp&qtype=basicForm 

środa, 16 marca 2016

Wpatrzona w ekran #6 Serial Shadowhunters, czyli zachwyty lub smutki



  "Shadowhunters", czyli jeden z najbardziej wyczekiwanych serialów 2016 roku. 
Każdy fan książek Cassandry Clare czekali na niego długi czas, zaraz po "nie udanym" filmie "Dary Anioła: Miasto Kości" w którym grała Lily Collins i Jamie Campbell Bower. 
  Gdy już wspomniałam o filmie, to kontynuuję ten temat. Wiele osób uważa, że film "Miasto Kości" było totalną klapą. Ja jednak tak nie uważam. Myślę, że film udała się, mimo że czasami odbiegał od książki. 
Lily świetnie zagrała Clary, Jamie Campbell Bower to idealny Jace, z humorem i idealną blond fryzurą, a Robert Sheehan to idealny aktor do roli Simona. Filmowa obsada była dosyć starsza od tej serialowej, ale dzięki temu nie czułam się głupio i jak nie na miejscu. Świetnie nakręcony film, idealnie dobrane role i postacie, które nie przytłaczają nas swoim wiekiem. Myślę, że każdy z nas po serialu docenił ten film. 


  "Shadowhunters"- serial, który spotkał się z wieloma dobrymi, jak i złymi opiniami widzów doczeka się drugiego sezonu. 
   W serialu występuje Katherine McNamara, która gra Clary. Kat może jest dobrą aktorką, nie przeczę, ale jakoś od pierwszego odcinka serialu nie potrafię patrzyć na nią, jako na Clary. Już sposób jej być mnie irytuje, ale nie mogę ominąć faktu, że można znaleźć też kilka scen, w których zagrała świetnie! A najgorszy jest kolor jej włosów, nienaturalny rudy, który razi nas w oczy. 


   Dominic Sherwood gra Jace Waylanda (czy jak chcecie go nazywać, kto czytał wie :D) Szanuję Dominica jako aktora, ale moim zdaniem całkowicie nie pasuje do roli Jace, a jego włosy, w tym serialu to jedne irytujące zbiorowisko, sama gra jest zadowalająca, ale gdzie podział się ten irytujący i przystojny Jace? Myślicie, że z kolejnymi odcinkami, z kolejnym sezonem pojawi się? (Widzicie jak ja się czepiam fryzur?)
Oglądając kolejny odcinek zastanawiam się, gdzie jest ta chemia pomiędzy Clary i Jace? Już nawet zaczęłam shippować Aleca z Clary... Co ze mną jest nie tak? 


   Matthew Daddario aktor, który dosłownie pojawił się znikąd i zawładnął moim sercem. Pokochałam go od pierwszej sceny. Matthew ma coś w swojej osobowości przez co lubi się go już od pierwszej sceny. Jest on jednym z aktorów, który w serialu pokazuje 100% swoich możliwości. Idealnie nadaje się do roli Aleca, co do nie go nie mam żadnych zastrzeżeń, może tylko to, że jest przystojniejszy od serialowego Jace.  


   Chyba nie będę rozpisywała się o kolejnych postaciach granych przez Alberto Rosende, Emeraude Toubię, Isaiaha Mustafę, Harrego Shum Jr., Jon Cora. Chociaż uważam, że na szczególną uwagę zasługuje David Castro, który gra Raphaela Santiago. David świetnie wciela się w postać wampira, nie spodziewałam się tego po nim. Myślałam, że jego rola to będzie pomyłka, ale grubo się myliłam. Jego osobowość dodaje charakteru serialowi. Tak jak pozostali bohaterowie drugoplanowi, moim zdaniem to one tworzą niesamowity klimat tego serialu, a to pierwsze skrzypce powinien grać Dominic i Kat. Mam nadzieję, że David będzie częściej pojawiał się na naszych ekranach, zasługuje na to! 



   Fabuła serialu różni się od tej historii, którą mogliśmy poznać w książce Clare. Niektóre różnice są naprawdę dobre, zaś inne bardzo słabe i niepotrzebne. Efekty specjalne pozostawiają wiele do życzenia, sama wizja steli jest do bani! Co to w ogóle ma być Dlaczego przejedziesz bokiem narzędzia i już masz runę? To bez sensu! Niby tak mała rzecz, ale jednak istotna! Nic nie jest dobrze przemyślane. Ohh tak naprawdę brak mi słów, aby powiedzieć jak naprawdę nie podoba mi się ten serial. Chociaż jakbym nie znała książek, może by mi się spodobał, ale tak nie jest! Oglądając dosłownie załamuję ręce. Mogłabym przestać to robić, ale czekam na to, aż ten serial się poprawi i zachwyci mnie każdą sceną, ale wątpię, że to nastąpi. Tak jak ktoś powiedział ten serial to jedna, wielka parodia filmu, jak i książek. 
 Ale szczerze nie mogę się nadziwić grze aktorskiej postaci drugoplanowych, naprawdę mi się one podobają. 
A co wy myślicie o serialu? 

niedziela, 13 marca 2016

"Dziedzictwo" C.J. Daugherty- Recenzja książki



Dziedzictwo
Cykl: Wybrani tom 2
Tytuł oryginalny: Night School: Legacy
Autor: C.J. Daugherty
Tłumaczenie: Martyna Bielik
Wydawnictwo: Moondrive/ Otwarte
Wydanie polskie: 2013
Liczba stron: 397



"Jedna sroczka smutek wróży
Dwie radości pełne dni
Trzy to dziewczę urodziwe
Cztery - chłopiec Ci się śni
Pięć da srebra cały dzbanek
Sześć przyniesie złota moc
Siedem tajemnicę kryje
w najstraszniejszą ciemną noc."





   Allie powraca do najbardziej ekskluzywnej szkoły w Wielkiej Brytanii. Po ostatnich wydarzeniach jest dosyć niespokojna i nie potrafi zaufać nawet swojemu chłopakowi.
Ufa tylko jednej osobie... 
W szkole znajduje się tajemniczy szpieg, który jeszcze nie został odkryty.
Co chce zrobić Nathaniel? 
Czy Allie jest gotowa na konfrontację ze swoją babcią i Nathanielem? 
Jaką tajemnicę tym razem skrywa Akademia Cimmeria? 


"No cóż, kiedy twoje życie rozpada się na kawałki, czasem rozpadasz się razem z nim."


  Ponad rok temu zapoznałam się z pierwszą częścią tej niesamowitej serii, a właśnie teraz powróciłam do niej z jeszcze większym zapałem. Po przeczytaniu tej części zdałam sobie sprawę, że ta książka nie jest tak idealna, jak wydawało mi się to, jeszcze rok temu. Choć nie wycofuję się z wcześniej wypowiedzianych przeze mnie słów, że autorka nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa, to pozostaje nadal aktualne, chociaż mój punkt widzenia na tę książkę całkowicie się zmienił. Nie wiem, chyba przez ten ostatni rok dorosłam...

   
"Ponieważ najbliższa osoba może wyrządzić ci największą krzywdę."


  Po raz kolejny spotykamy się z uczniami Akademii oraz kandydatami do Nocnej Szkoły, ale cicho sza, nikt nie może o tym mówić. To tajemnica. 

  W tym tomie staramy się rozwiązać tajemnice, które zostały nam przedstawione w poprzedniej części. Staramy się rozpracować plan Nathaniela, dowiedzieć się czego chce i jaki ma zaplanowany kolejny ruch. Jednak naszym priorytetem jest odkrycie kim jest tajemniczy szpieg, który grasuje po szkole. To może być każdy. 
  Tak jak w "Wybranych" całej akcji towarzyszy mnóstwo tajemnic, które w większości zostają rozwiązane. Dobrze, że ich rozwiązanie nie nastąpiło wcześniej, bo teraz zostalibyśmy zanudzeni na śmierć. Ta część nie posiada tej mocy przyciągania i pochłaniania czytelnika jak poprzednia część. Czegoś brakuje tej książce, choć sama nie potrafię stwierdzić czego.
  Mam nadzieję, że kolejna część spisze się lepiej niż ta. Po skończeniu tego tomu wciąż czuję jakiś niedosyt i czuje, że rozwiązanie jakiejś tajemnicy wciąż mi gdzieś umyka. Jesteśmy blisko, ale wciąż niedostatecznie, by znaleźć rozwiązanie. Ta tajemnica jest jak mydło, które wyślizguje się nam z mokrych rąk. 
  W tej książce jest bardzo trudno stwierdzić kto kłamie, a kto nie. Kto jest twoim wrogiem, a z kim powinnaś współpracować. Czy powinnaś zaufać wrogowi, czy komuś bliskiemu. Tyle pytań nasuwa się nam na język, a nie na wszystkie znajdziemy odpowiedź. Daugherty potrafi tak skonstruować historię, aby ciągle zaprzątała czytelnikowi głowę lub po jej skończeniu byśmy mieli kaca książkowego. 


"Życie to pasmo bólu i najlepiej by było, gdybyś się zaczęła do tego już przyzwyczajać, Allie. Ból nigdy nie znika. Gromadzi się. Jak śnieg."


   Kiedy zaczniemy czytanie tej książki przyciągnie nas, później nas spuści ze smyczy, kolejno przyciągnie nas z jeszcze większa siłą. Usidli nas na długi czas. Każdą stronę pochłania się w zawrotnym tępię. "Dziedzictwo" jest napisane bardzo łatwym językiem, dzięki czemu książkę szybko i przyjemnie się czyta. Choć osobiście wolałabym, aby tom został napisany bardziej wymagającym językiem, mimo iż to są książki dla młodzieży. Myślę, że to dodałoby więcej charakteru całej opowieści. 


"Wydaje mi się, że nieraz myślenie szkodzi. Czasem musisz posłuchać serca i zaufać instynktom."


To co dzieje się z bohaterami w tej części jest niemożliwe. Nie spodziewałam się takiego obrotu akcji. 
Sylvain niesamowicie się zmienił, tak jak Carter, który zaczął mnie niesamowicie irytować.   Zaś Allie stała się chyba jedną z najlepszych, najmilszych, najzabawniejszych i najodważniejszych dziewczyn, bohaterek książkowych, którą miałam możliwość już poznać. Stała się idealnym wzorem postaci, nawet jej niezdecydowanie mi się przeszkadzało. 
  Sylvain, z tego co pamiętam, to moja najbardziej znienawidzona postać pierwszego tomu, zaś teraz bardzo go polubiłam. Zmienił się na opiekuńczego dżentelmena, z aroganckiego dupka. Swoim postępowaniem pokazał, że możemy mu zaufać i nie zdradzi naszej tajemnicy, ale ciekawe na jak długo, będzie trzymał stronę dobra.
  Carter to bohater, który był idealnym partnerem dla Allie, ale po tej części już nie jestem tego taka pewna. Zaufanie to podstawa, ale on nie potrafi zaufać nikomu. I to stanowi wielką przeszkodę. 


"Jak możemy być szczęśliwi odwracając się plecami do tych, którzy nam ufają."


  Mimo wspomnianej wad myślę, że warto zapoznać się z tą historią. Jest ona idealna na oderwanie się od rzeczywistości i zatracenie się w lekturze. Możemy zamknąć się w świecie, gdzie nie ma potworów, żadnych istoty nadprzyrodzonych. Jesteśmy tylko my i uczniowie Akademii Cimmeria. Myślę, że na naszym rynku książkowym brakuje takich książek. Potrzebujemy ich zdecydowanie więcej i mam nadzieję, że niedługo pojawią się jakieś nowe, które zwrócą uwagę czytelników.
  Dla kogo mogłabym polecić tę serię? Dla wszystkich czytelników spragnionych niesamowitej historii oraz chwili oddechu od świata istot nadprzyrodzonych lub postaci z nadprzyrodzoną mocą. Polecam tę książkę dla każdej osoby i to w różnym wieku. Ta książka jest dla każdego! 


"Nie można mówić, że coś nie istnieje tylko dlatego, że się tego nie rozumie."


Jak przy wcześniejszym tomie wspomnę wam o serialu na podstawie tej książki, który można znaleźć na YouTubie.